-Przecież smoki mamy, prawda? Po tym locie chyba nie masz wątpliwości, że to najlepszy środek transportu-uśmiechnąłem się i trąciłem Gordona łokciem w bok. Gad przewrócił oczami, po czym po kolejnym szturchnięciu machnął ogonem, mało co nie zbijając mnie z nóg i odszedł gdzieś.
-Cóż, nie zaprzeczam, ale jest pewien mały, maleńki kłopot-powiedziała Fantarigo, głaskając Seredo po wielkim, białym łbie.
-Doprawdy? Zatem zamieniam się w słuch-na potwierdzenie swoich słów rozsiadłem się wygodnie na kamieniu, zakładając swobodnie ręce za głowę.
-Ja go nigdy chyba kultury nie nauczę...-westchnęła blondyna.
-Mówiła coś księżniczka? Przez mój brak kultury chyba nie domyłem uszu.
Fantarigo przejechała powoli dłonią po twarzy.
-Nie uważasz, że smoki wzbudziłyby... no, jakby ci to wytłumaczyć tak, żebyś zrozumiał...
-Prostym językiem. Jak do dziecka, jeśli łaska.
-Wzbudziłyby podejrzenia. Bo bogato ubrani ludzie podróżujący na smokach nie są takim częstym widokiem, jak ci się wydaje. W związku z tym, pojawienie się nas i gadzin wywołałoby co najmniej sensację. Nie uważasz?
-Możliwe, ale co z tego? Moglibyśmy udawać, że to są jakieś pojmane czy kupione. Wszak, podobno jesteśmy bogaci.
-Jeszcze czego! Wystarczy, że muszę znosić twoje siedzenie na swoim grzbiecie! I jeszcze mam udawać niewolnika? Niedoczekanie twoje!-Ryknął Gordon i wzbił się w powietrze z głośnym furkotem ciemnych skrzydeł.
-To był pierwszy argument przeciw. Drugi to zdecydowanie absurdalność tej sytuacji. Ale twoja wiedza nie jest wystarczająco duża, żeby to pojąć-Fantarigo przez chwilę wodziła za smokiem oczami po czym skierowała pełne ironii spojrzenie na mnie.
-Twoja wiedza nie jest wystarczająco duża, żeby to pojąć-przedrzeźniałem ją.-Moja wiedza jest wielka jak stąd na koniec świata! Wiem, jak rzucać butelką, żeby się nie rozbiła, gdzie jest czuły punkt w odzieniu każdego strażnika, jak pocałować kobietę w dłoń, żeby jej niezauważalnie zdjąć jakiś pierścień...
-Fantastycznie, tylko że żadna z tych niewątpliwie przydatnych umiejętności nie dotyczy smoków i Jeźdźców.
-Jeszcze zapłaczesz... jeszcze się przekonamy...-fuknąłem i wziąłem do ręki uszyte przez Fantarigo ubrania.-Idę się ubrać. W razie czego, pielgrzymki kierujcie do jaskini.
Po tych słowach teatralnym, marszowym krokiem ruszyłem w kierunku jaskini. Usłyszałem za plecami cichy śmiech blondyny: "chciałbyś". Posłałem jej przez ramię zaczepliwe spojrzenie, po czym wszedłem do jaskini. Tam szybko zrzuciłem z siebie swoje codzienne odzienie na koszt przebranka na bal. Zajęło mi to dosłownie chwilę. Z zadowoleniem stwierdziłem, że to ubranie nie drapie tak strasznie, jak się spodziewałem. Przez chwilę zastanawiałem się, jak ja się mam zachowywać na tym balu. Przecież znam się na dworskich manierach jak ziemniak na poezji. Najwyraźniej naśladowanie zachowań księżniczki Fantarigo Srebrzystej stanie się dla mnie priorytetem. Wyszedłem z jaskini i rozłożyłem ręce.
-Jak wyglądam?-Zapytałem.
-Jeśli wcześniej wyglądałeś jak durny to teraz wyglądasz jak durny ubrany w tandetne szmatki-ryknął Gordon, który przysiadł przed wejściem do jaskini.-Dobra robota!
-Ciesz się, że nie musisz być moim niewolnikiem-odpowiedziałem wyniosłym, królewskim tonem.-A księżniczka nadal w tych rodem ze wsi ubraniach?
-Czekałam na pana szanownego bo chciałam zobaczyć, jak będzie się prezentował.
-Terefere, ale wymówka.
Fantarigo zniknęła w jaskini osłaniana przez Seredo. Smok traktował ją jak jakiś skarb. Gdyby moja i Gordona relacja wyglądała tak samo, to bym się chyba zabił. W międzyczasie wróciła Kasjopeja. Zziajana, ale nic jej nie było. Ani jednej ranki.
-Dobra, niech będzie. Jak księżniczka wyjdzie to powiedzcie jej, że poszedłem po konika-powiedziałem i ruszyłem powolnym krokiem w kierunku jednej z tych ścieżek, jakimi podróżnicy dostawali się do wiosek.
Fantarigo? Nie myśl, że to ubranie poprawi moje zachowanie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz