Od Fantagiro (c.d. Feanaro)
Obudziłam się znów w starym zamku. Przede mną stał Feanaro, a tak w zasadzie to był nade mną, bo nie wiedzieć czemu siedziałam oparta o ścianę. Wyrzucał mi coś bardzo gwałtownie, ale ja chyba jeszcze nie do końca doszłam do siebie. Uznałam że trzeba jakoś się opanować i stwierdzić co tu się właściwie dzieje. Ułożyłam sobie powoli w głowie fakty. Tajemniczym gwardzistom był w rzeczywistości elf, porwał mnie i teraz ma mi za złe wspieranie żołnierzy. No i penie chce się czegoś więcej dowiedzieć na temat moich motywów oczywiście nie mogę mu powiedzieć wszystkiego, ale nic nie stoi na przeszkodzie by ujawnić, że zamierzałam ochronić teren naszego działania przed najazdem nieproszonych gości. I tyle mu powiem i więcej nic.
- Miło pan wita gości, a poza tym to co to nie wolno śpiewać i bawić się ze zwierzątkami, one chociaż doceniają mój talent. Aha i myślę, że powinniśmy przejść na ty!
- Ale rzeczywiście wybrała pani chwilę.
- Doskonale, bo wydaje mi się, że ciężko się kłócić zwracając się do siebie per pan/pani.
- Ha jestem tak wściekły, że nawet w tej formie mogę szanowną pani zwymyślać.
- Doprawdy... choć swoją drogą to nieźle mi poprawiłeś reputację, porwana przez smoka choć pewnie zaczną się pytania jak udało mi się przeżyć
Skierowałam się do drzwi, ale elf błyskawiczne zagrodził mi przejście.
- Co pani wpadło do głowy, żeby im pomagać?
- Tak gwałtownie pan pogrywa... myśli pan że siłą cokolwiek na mnie wymusi.
Zaśmiałam się szyderczo. Odsunęłam kolnież koszuli odsłaniając dość głęboką ranę. - Oni też próbowali - dodałam
- Jacy oni?
- Wie pan dlaczego ta rana się nie zgoiła, choć zadano mi ja miesiąc temu. To był zatruty sztylet jednego z członków czarnych kotów.
Elf patrzyła ma mnie z mieszaniną przerażenia i zdumienia. Jego gniew chyba nieco wystygł.
- Kim pani jest?
Moja twarz złagodniała. Wiedziałam ze muszę się opanować bo kolejny raz w swoim życiu powiem kilka słów za dużo.
- To nie ważne - machnęłam ręką - istotni w tym momencie są oni.
- Znów zmieniasz temat - zauważył z wyrzutem.
- Nie, nie tym razem, bo wiesz pan mam ochotę dać ci nauczkę, że najpierw należy wysłuchać wyjaśnień, a dopiero potem kogoś szarpać - wymownie dotknęłam ramienia śledząc gospodarza tych włości jak to mówią spod byka.
Wreszcie usiadł pod ścianą.
- No więc co oni mają z tym wspólnego? - zapytał zrezygnowany widząc że nic ode mnie nie wyciągnie.
- Podsłuchałam dziś rozmowę dowódcy z wysłannikiem królewskim. Postawił on warunek albo zobaczy efekty pracy gwardzistów, albo sprowadzi czarne koty. Zrozumiesz wiec pewnie dlaczego to zrobiłam...
- A te zwierzęta?
- Chciałam je po cichu uwolnić, dlatego tam przyszłam, ale pan oczywiście musiał zrobić rozróbę.
- Cóż - uśmiechnął się złośliwie - to moja specjalność.
- A teraz pan wybaczy ale pójdę bo mam coś jeszcze do zrobienia muszę utrzeć nosa paru osobom.
Skierowałam się do drzwi i opuściwszy rezydencje elfa puściłam się pędem w stronę obozu. Oczywiście po odegraniu tradycyjnej sceny z potykaniem się i myleniem drogi.
<Feanaro? Siłą niczego nie osiągniesz musisz być sprytniejszy ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz