czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Gabriela (c.d. Rosie)

-Ekhem... tia... no to zobaczenia, czy coś-mruknąłem, śledząc wzrokiem oddalającą się kobietę. Rany, przed chwilą zabiłem czterech chłopa nie odnosząc żadnych obrażeń a ona myśli, że coś mi się stanie od... no właśnie, od czego? Czemu ona tak ucieka? Czyżby się bała? Tego ostatniego mógłbym się spodziewać, ale i tak pozostawało tyle pytań bez odpowiedzi. Moja wrodzona ciekawość i świadomość tego, że nie mam nic do roboty kazała mi iść za nią. Tylko najpierw postanowiłem zająć się ciałami. Rozgryzłem gardło czarnowłosego i wypiłem całą krew, przez co z postawnego niegdyś mężczyzny została wysuszona śliwka. A, że było ciemno to nikt mnie nie widział. Właśnie brałem się za drugie ciało, kiedy usłyszałem czyiś wrzask dobiegający zza uliczki. Niemożliwe, ktoś mnie widział? Nie, na pewno nie. Miałem przeczucie, że to ma związek z tajemniczą kobietą, która przed chwilą ode mnie ociekła, jakby ją ktoś gonił. Rozwinąłem więc skrzydła i poleciałem w kierunku, z którego dobiegał krzyk. Wylądowałem na dachu jakiejś starej kaplicy i schowałem się za wieżyczką, żeby obserwować wydarzenia z ukrycia. Na początku nie działo się nic i nie wiedziałem, kto to się tak wydzierał. Potem jednak ujrzałem niewyraźny kształt pod budynkiem. To był człowiek, zwinięty w kłębek i przerażony. Wydawało mi się, że skądś go znam, ale przez ciemność za cholerę nie mogłem rozpoznać.

Rosie? Brak weny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały