Gabriel odleciał, a ja tylko ujrzałam go znikającego pośród chmur. Sama nie wiedziałam co będę teraz robić. Dzięki pieniędzmi dostanymi od mojego ojca kupiłam kawałek chleba, który wzięłam i ruszyłam na zwiedzanie wioski. Wszyscy ludzie się uśmiechali bynajmniej tak się wydawało, lecz ich serca już nie. Zobaczyłam bawiące się dzieci bynajmniej tak powinno być. Tak na prawdę siedziały smutne. Podeszłam więc do nich i zapytałam się czy mogę z nimi się pobawić. Dając znak głowa na znak, że tak. Zaczęłam rozdawać niby rozkazy.
- Tak więc zaczynamy naszą zabawę. Każdy z was staje na baczność w okręgu. - zrobiły tak jak powiedziałam.- Teraz każdy odwraca się tak abyście byli do siebie plecami...I to co usłyszycie jak będę śpiewać wy będziecie to robić. Zrozumiano?
- Tak! - odpowiedziała grupa dzieci równocześnie.
Ze stacyjki siedmiu smutków
Rusza pociąg krasnoludków
Maszynista z czarną czapką
Zagwizdał cichutko
Wyruszają na przygodę
Zaczynają w drodze sprzeczkę
Czy ma pociąg jechać z planem
Czy może w nieznane...
Bawiłam się z dziećmi śpiewając i opowiadając bajki do późnego wieczoru. Byłam zmęczona, ale nie mogłam dać na siebie. Obiecując dzieciom, że przyjdę jutro się pobawić, chwile mogłam odsapnąć. Siadając nad płynącym strumykiem, spojrzałam się w taflę wody.
Furri przybiegła do mnie i zaczęła się łasić. Ja wciąż spoglądałam się w taflę wody i jakoś uśmiech zszedł mi z twarzy. Ogólnie poczułam, że opuściły mnie siły, ale nie przejmowałam się tym. Nagle za moimi plecami ktoś się pojawił. A był to ni kto inny jak Gabriel.
- A co ty tu robisz? - zapytałam się.
Gabriel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz