-Nie, dzięki, nie przepadam za wypiekami-powiedziałem. To w sumie było prawdą, bo jako wampir mogłem żywić się tylko krwią.
-Ależ proszę, są na prawdę pyszne-powiedziała dziewczynka. Przyjrzałem się jej uważnie. Miała puste, bez wyrazu oczy.
-Wiesz co, wejdź do środka i postaw ten koszyk na podłodze. Zaraz do ciebie przyjdę, dziecko-uśmiechnąłem się przyjaźnie. Miałem wielką ochotę zasmakować posoki tej dziewczynki. Wystarczyło ją zahipnotyzować. Dziecko jakby chwilę się wahało, aż postąpiło krok na przód, przez próg.
-Niech pan spróbuje...-zaczęła ponownie swoją gadkę, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Złapałem ją za szyję i podniosłem do góry. Spojrzałem jej w oczy... i zobaczyłem, że jest już pod wpływem kogoś innego. Trochę mnie to zaskoczyło, więc nie zabiłem dziewczynki od razu. Unieruchomiłem ją.
-Kto cię najął?-Warknąłem, ale nie odpowiedziała, więc powtórzyłem głośniej.-Gadaj, kto cię najął!
Zero odpowiedzi. Zrezygnowany wbiłem kły w dziecięcą szyję. Drobnym ciałkiem targnął dreszcz.
Sylwia? Jakoś nie bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz