środa, 22 lipca 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

Ależ ten elf się uczepił. I jak tu użyć jakiejkolwiek mocy. Miałabym zaprzepaścić mój genialny plan udawania zwyczajnej, aż do przesady blondyneczki błądzącej po lesie. Uznałam jednak, że mam dość tego ciągłego litowania się nade mną.
- Pan wybaczy, ale raczej sama dam sobie świetnie radę
Spojrzał na mnie z powątpiewaniem lekko unosząc brew.
- Przepraszam, ale to był męczący dzień i chciałabym się przespać
Rzuciłam przez ramię wdrapując się na drzewo. Siadłam okrakiem na gałęzi i wyszperałam w torbie mocną linę, którą zawsze nosiłam przy sobie i przywiązałam się do pnia. Złośliwy uśmieszek nie schodził z warg mojego nowego znajomego.
- Tylko niech mnie pani nie woła jak zacznie padać.
- Bez obaw nie będę, proszę pana, a teraz proszę o odrobinę prywatności.
Elf wzruszył ramionami i oddalił się bezszelestnie. A przy najmniej tak mu się wydawało jeśli mój plan się powiódł i nie rozpoznał we mnie elfki półkrwi. Odczekałam aż kroki umilkną za drzewami i zsunęłam się po chropowatej korze z powrotem na ziemię zabierając oczywiście przydatny sznur. "Naiwny" pomyślałam "naprawdę wydaje mu się że jestem zwykłą słodką idiotką co pierwszy raz las widzi, a o magicznych zwierzętach to pojęcia nie ma...jakby wiedział..."Uśmiechnęłam się pod nosem. Uchyliłam wieczko torby i natychmiast wychyliły się z niej dwa smocze pyszczki. Zaczęłam zastanawiać się jakby tu wrócić do wioski. Przypomniałam sobie z której strony przyszliśmy i namierzyłam nasze ślady. Od razu wiedziałam, że to pełnokrwisty elf. Ta niedostrzegalna dla innych zielonkawa poświata i zapach leśnych ziół. No i oczywiście bardzo płytkie ślady stóp. Wyrwałam kartkę z notesu i zostawiłam krótką wiadomość następującej treści: "Może się pan nie kłopotać więcej Pani blondynka sama odprowadzi się do domu" Ślady były mało wyraźne, ale lata szkolenia na tropiciela przydały się zresztą użyłam dość oryginalnego zaklęcia magicznego tropu, które doprowadziło mnie na skraj puszczy. Tu jednak czekało na mnie to o czym wspominał nie bez słuszności elf. Wszędzie pełno było strażników. Zastanawiałam się jak ich ominąć gdy nagle tuż koło siebie poczułam coś miękkiego. Był to jak się okazało zwyczajny królik. Chwyciłam go szybko i nadal trzymając go za uszy podkradłam się do obozu. Nie wiem jakim cudem udało mi się zdobyć blaszany kubek który przywiązałam do grzbietu zwierzaka. Rzuciłam na niego zaklęcie niewidzialności, a następnie teleportowałam go na środek obozu. No może nie do końca tak pięknie to wyszło, bo to pierwsze zaklęcie umiałam tylko w wersji krótkotrwałej i parę razy pomyliłam się tak, że królik raz zaczął świecić, później zmniejszył się, a resztę szczegółów daruje sobie. Jako, że teleportacja też mi nie szła zamiast an placu wylądował na jakimś namiocie. Całe szczęście wreszcie zsunął i zaczął biegać po obozie tworząc nieziemski hałas. A im rumor był większy tym szybciej uciekał. Korzystając z tego iż żołnierze uganiają się za niewidzialnym przemknęłam się bokiem i zbliżyłam się do wioski. Parę chwil później byłam już w mojej szopie i układałam się do snu.

<Feanaro? Nadal wierzysz w mit naiwnej blondyneczki? ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały