sobota, 25 lipca 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

Przez chwilę patrzyłem na zajadające się mięsem gady. Od jednego z nich biła gwałtowność i widać było, że ma mocny charakter, drugi był jego przeciwieństwem, raczej spokojny. Z nozdrzy obydwu buchał lekki dym, kiedy wyrywały sobie nawzajem najlepsze kąski. Robiły przy tym trochę hałasu, ale nie na tyle, żebym nie mógł usłyszeć własnych myśli buzujących w mojej głowie. Podsumowując, miałem w tamtej chwili pod dachem tajemniczą kobietę niewiadomego pochodzenia i jej dwa skrzydlate jaszczury. Ale jak ktoś pokroju Fantarigo miałby wejść w posiadanie smoków? Ona na pewno nie zamierzała mi powiedzieć. Dobra, sam się dowiem, kiedy lepiej się poczuję. Z zamyślenia wyrwał mnie głos blondynki.
-Nie jest pan... no nie wiem, zaskoczony? Przestraszony może? Wszak te bestie bywają niebezpieczne.
-Posłuchaj mnie, księżniczko. Mieszkam pod jednym dachem z magicznym jeleniem, więc smok nie robi na mnie wrażenia. Muszę przyznać, że dorosłe budzą większy strach-odpowiedziałem, poważniejąc.-Jeśli one byłyby już duże to bym uciekał jak najdalej.
To, co ona mówiła nie było pozbawione sensu. Co prawda, kamiennej ruiny nie spalą, ale ranny, wredny elf nie byłby dla nich żadnym wyzwaniem. Wziąłem z kąta pokoju gitarę i zacząłem naciągać na nią metalowe struny zdobyte na targu. Trudziłem się, żeby je dostroić, ale dźwięk był fatalny. Trudno, będą musiały wystarczyć do czasu, aż zrobię sobie nowe. Ale kiedy to będzie? Jak zwykle, ludzkie produkty nie mogły spełnić moich wygórowanych wymagań. Dałem sobie spokój z gitarą i wziąłem się za wino.
-A jednak?-Zapytała Fantarigo. Oderwała na chwilę wzrok od smoków.
-Trzeba jakoś zapić smutki-odparłem, mocując się przez chwilę z korkiem.
-Jakie smutki? Ktoś taki jak pan musi mieć bardzo wesołe życie.
-Faktycznie, mieć rozprute ramię to po prostu największy poziom szczęścia.
-Za bardzo pan to przeżywa.
-Za każdym razem tak samo.
Wreszcie wpadłem na pomysł, żeby podważyć blokadę nożykiem. Udało się. Korek odskoczył z cichym pyknięciem i poszedł w ślady sakiewki, czyli wyleciał przez drzwi na schody.
-Łyczka?-Zapytałem.
-Mówiłam już że nie piję.
-Czyli księżniczka nie da się upić. A szkoda, bo może wtedy powiedziałaby mi coś więcej o smoczkach.
-Sprytne, sprytne. Ale podejrzewam, że księżniczka jest sprytniejsza.
-W dodatku nie pozwala mi być gentelmanem. Przykre-zrobiłem zawiedzioną minę. Ja z niej jeszcze mnóstwo rzeczy wyciągnę tylko jeszcze nie wiem, jak. Do pomieszczenia wszedł Tivel.
-Najpierw złoto, teraz korek. Czy ty mi chcesz zrobić śmietnik tam na dole?-Zapytał tonem surowego opiekuna.
-Tivel!-Zaśmiałem się. Doskoczyłem do zwierzęcia i położyłem mu rękę na szyji.
-Znowu chlałeś?-Zapytał niewzruszony jeleń.
-Miałem taki zamiar, ale nie mam z kim, bo ona nie chce.
Fantarigo słysząc to, zaśmiała się prawie szyderczo.
-A może ty się ze mną napijesz?-Zapytałem towarzysza z nadzieją w głosie.
-Z tobą? Nigdy. Jak dla ciebie to mam za słabą głowę-jego wzrok powędrował w stronę smoków. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Przewrócił tylko oczami i wyszedł.
-Feanaro, lepiej nie męcz pani-rzucił tylko, kiedy był już na schodach.
-Psuje mi tylko reputację-westchnąłem, szukając jakiegoś kubka na wino.-Niby taki opiekuńczy, ale czasami zbyt sztywny.

Fantarigo? Będę próbował do skutku (;
(Wybacz, że opowiadania osratnio krótsze, ale nie mam czasu pisać za wiele. Jak wrócę do domu to się poprawię.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały