niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

- Pan wybaczy - zaczęłam niepewnie zerkając na dwie wypchane koperty - ale wolałabym najpierw zapoznać się z ich treścią w samotności... - nadal czułam na sobie baczne spojrzenie elfa - bo jeśli nie przećwiczę sobie wcześniej czytania to strasznie się jąkam.
Uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok widząc, iż zdecydowanie tym razem nie przełknie tak łatwo kolejnego kłamstwa. Nie nalegał choć widziałam, iż boli go mój bak zaufania po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Na chwilę jego twarz wykrzywił nieokreślony grymas. Zaraz jednak znów uśmiechnął się złośliwie i otrzepawszy płaszcz z pyłu i drobinek zeschłych liści które poprzyczepiały się do niego w czasie przedzierania przez las.
- Skoro tak zazdrośnie strzeże pani swoich sekretów to może rzeczywiście w środku będzie napis spal nim przeczytasz... więc lepiej pójdę i zbiorę trochę drewna, bo pani delikatne raczki nie nawykłe do takich zajęć...
Odwrócił się na pięcie i zamaszystym krokiem wymaszerował na zewnątrz. Odprowadziłam go na poły zdumionym spojrzeniem.Chwilę jeszcze trwała na pozycji z rozchylonymi lekko wargami i dość głupawym wyrazem twarzy, ale czy tak na prawdę nie tego się spodziewałam. Skwitowawszy całą zaistniałą sytuacje uśmiechem wróciłam do planowanego zajęcia. Znalazłam małą wnękę w ścianie komory i zbadawszy ją dotykiem uznałam iż jest wystarczająco przestronna. Na małej wystającej płaskiej skale umieściłam wygrzebaną z czeluści torby świeczkę, którą Seredo podpalił swym ognistym oddechem. Następnie smoki usadowiły mi się na ramionach pogryzając suszone mięso, którego resztki dopadły w którejś z wewnętrznych kieszonek, a których okruchy znaczyły teraz moją kamizelkę. W tym czasie ja nieufnie przyglądałam się kopertom. Pierwszą znaczyła pieczęć smoczych jeźdźców. Potężny gad z rozpostartymi skrzydłami i prostym ogonie zakończonym jak strzała grotem. dokoła wiły się ozdobne litery głoszące:" in magnis et voluisse sat est" Obok znajdował się drugi znak wyobrażający róże z bardzo ostrymi cierniami i ukrytą za nimi krwawiącą dłonią i napisem: "crescit sub pondere virtus". Drógi list nie wyróżniał się niczym szczególnym. Może tylko tym że na pieczęci nie odciśnięto żadnego znaku oprócz małego kwiatu lilijki o mocno zgeometryzowanym, prostym kształcie. Postanowiłam zacząć od tej pierwszej wiadomości, bo po drugiej absolutnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Wyszarpnęłam nóż zza cholewy buta i delikatnie rozcięłam papier. Miałam nadzieję, że tajemnicza zawartość nie puści z dymem naszej kryjówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały