sobota, 29 sierpnia 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

-Dobra, ale trzymam księżniczkę za słowo z tymi listami-uśmiechnąłem się wrednie.
-Zobaczymy-zaśmiała się Fantarigo, siadając wygodnie na kupie liści obok Tivela.-Słucham.
-To było wtedy, jak jeszcze mieszkałem w wiosce a Gabriel dopiero się wprowadzał. Byliśmy kumplami z baru. Tylko, że on nigdy nie pił, bo był i jest wampirem-zacząłem i przysiadłem na pniu pochylonego drzewa. Wyglądałem trochę jak dziadek opowiadający wnuczce swoją ulubioną historię.
-No, mów wreszcie. Ja też chętnie posłucham bo mnie przy tym nie było, ale tego można słuchać bez końca-powiedział Tivel, nieśmiało kładąc swoją głowę na ramieniu Fantarigo. Kobiecie to nie przeszkadzało więc odetchnął z ulgą. Był taki słaby, że nie był w stanie nawet trzymać szyi prosto.
-To było pod wieczór. Młody jeszcze i niedoświadczony Gabryś nie wiedział, jak zwabiać swoje pierwsze ofiary. Przez to często głodował, czasami nawet podpijał ze swojej towarzyszki. Nie wychodziło mu to na dobre, bo nie był przyzwyczajony do zwierzęcej krwi. Razu pewnego na targu po prostu nie wytrzymał i zaatakował na uboczu jakąś przekupkę. Podniósł się potworny wrzask tak, że musiał uciekać. I wtedy do akcji wkroczyłem ja. Jako, że obydwoje jesteśmy do siebie podobni to znaczy, mamy czarne długie włosy i kwadratowe szczęki, wmówienie ludziom tego, że to byłem ja nie było trudne. Prawdę powiedziawszy i tak miałem zwiewać z wioski więc nie miałem nic do stracenia. Minęły stulecia, ludzie zapomnieli ale Gabriel nie. Cały czas wstydzi się tego, że musiał mnie prosić o pomoc. I to by było na tyle z historyjek na dobranoc.
Wstałem i jakby nigdy nic poszedłem przed siebie w poszukiwaniu bezpiecznej kryjówki. Tivel, któremu wróciła część sił wstał i poszedł za mną, a Fantarigo za nim.
-Nie wiedziałam, że ten nieodpowiedzialny i wredny Feanaro ma też swoją szlachetną naturę-powiedziała.
-O czym świadczy między innymi uratowanie pewnej kapryśnej i bijącej bezbronne i uszkodzone elfy blondynki z rąk złego wilkołaka-zaśmiałem się, nie przestając przeszukiwać lasu. Fantarigo tylko wzruszyła ramionami.
-Trzeba było nie zostawiać księżniczki z Dianą-odcięła się.
-Zaufałem księżniczce a ona mnie zawiodła. Skoro dała radę bić się z Wolgirdem a nie dała rady przypilnować kiciusia...
-Znalazłem jaskinię. Chyba można w niej przenocować-przerwał Tivel. Wszyscy tam weszliśmy.
-Chyba będzie dobra, nie?-Zapytałem. Wszyscy pokiwali głowami.
-Przy okazji również zajmowałem się smoczyskami-dodałem.
-O, przepraszam bardzo-prychnął Gordon, wychylając głowę z torby.-Głodziłeś i trzepałeś cały czas torbą!
-To było mówić, że chcesz żreć-westchnąłem.
-Niby jak?! Ten wampir cały czas nas obserwował-pieklił się smok, jakbym go nie tylko głodził, ale nawet torturował, dusił czy próbował zabić.
-Tyś jest wielki Gordon, postrach siedmiu lasów, ośmiu rzek i pani Wandy z targu-zaśmiałem się.-Coś byś przecież wymyślił. To co, Fantarigo? Pokazuj te listy od wielbiciela!

Fantarigo? Czytamy, czytamy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały