sobota, 15 sierpnia 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

W drodze na polanę, od razu w uszy rzuciła mi się przerażająca cisza, jaka panowała w lesie. Miałem przeczucie, że stało się coś niedobrego. Po wydarzeniach z Dianą musiałem być bardziej ostrożny i nieufny względem każdego. Tivel przez cały czas trajkotał o tym, jak to on nie znosi tych czarnych kotów i ich tandetnych acz skutecznych sztuczek. Normalnie kazałbym mu się przymknąć gdyby nie fakt, że kiedy milkł by nabrać powietrza ta potworna cisza aż wbijała mi bębenki do uszu.
-...a jak już z nimi skończymy to chyba będziemy musieli sobie znaleźć inne lokum, Feanaro, czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię?-Zapytał jeleń, szturchając mnie kopytem.
-Szczerze? Nie. Ale mów dalej. Tu jest za cicho-powiedziałem i wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia, czyli obserwowania otoczenia.
-Też masz to wrażenie, że Fantarigo i Diana skoczyły sobie do gardeł?
-Jak znam kicię, to raczej ona zaczęła to...-urwałem w pół zdania, bo usłyszałem cichy dźwięk podobny do szybkiego oddechu rannego zwierzęcia. Wydawało mi się, że coś... a raczej ktoś jest w pobliżu i nie wróży nam niczego dobrego. Skręciłem i poszedłem w stronę źródła dźwięku.
-Fen...?-Zapytał Tivel, ale zbyłem go ruchem ręki. Wypatrzyłem dziwny błysk w zaroślach. Przedarłem się przez chaszcze, torując sobie drogę sztyletem. Wtedy zobaczyłem leżącą na ziemi torbę, z której wystawał tak bardzo znajomy gadzi ogon. Uniosłem ją za rączkę przy pomocy znalezionego na ziemi patyka. Wieko uchyliło się, ukazując dwa zwinięte w kulki gady. Jeden łypał na mnie tym swoim zadziornym spojrzeniem, drugi wyglądał raczej na zastanowionego. Kiedy mnie zobaczyły, z ich nozdrzy buchnęły obłoczki dymu.
-Spokojnie, panowie-powiedziałem łagodnie, ale w mojej głowie coś krzyczało o nieszczęście. Samotna torba, bez właścicielki? Fantarigo chyba nie zostawiła by swoich bestii.
-Jak mam być spokojny, kiedy Fantarigo pogryzła się z tą twoją kocicą!-Warknął jeden.-To wszystko przez ciebie! Gdyby nie...
-Uspokój się-westchnął drugi i spojrzał na mnie.-Stało się coś złego.
-Zauważyłem. Gdzie Fantarigo? No, i kicia?-Zapytałem.
-Kicia uciekła, Fantarigo pojmana... katastrofa-powiedzieli obydwoje.
-No, ale nie mogą być daleko?-Wtrącił Tivel.
-Znajdziemy ją!-Wycedziłem.-Nie obraźcie się, ale przez kilka chwil będę musiał nosić waszą torbę.
-Powinieneś zobaczyć coś jeszcze. Liścik na polanie-powiedział ten spokojniejszy smok.
Zarzuciłem sobie torbę na ramię i pobiegłem ile sił w nogach na polanę. Tam zastałem istne pobojowisko, ślady walki, wypaloną trawę... i świstek zabrudzonego papieru zapisanego chyba jakimś kawałkiem węgla. Jego treść brzmiała "nie szukaj mnie. Wiem wszystko i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego". Kiedy to przeczytałem, osunąłem się na kolana. Kiedy Tivel to przeczytał, tylko westchnął ciężko.
-A nie mówiłem?-Zaśmiał się ten gwałtowniejszy smok.-Załamał się!
-Ale skoro mówicie, że Fantarigo została pojmana, to przecież chyba to nie od niej-szepnąłem.
-Brawo, detektywie. Ale nie myśl, że przez to urośniesz w moich oczach.
Tak?-Uśmiechnąłem się zawadiacko.-To poczekaj, co zrobię za chwilę. Jak zwykle, uratuję jej skórę. A wy mi pomożecie, gagatki.
Smok prychnął i schował się do torby.

Fantarigo? Bohater wyrusza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały