środa, 12 sierpnia 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

Naburmuszyłem się, patrząc za odchodzącą Fantarigo. Użyła zaklęcia, widziałem to. Musiałem po raz kolejny sobie to wszystko poukładać. Podsumowując, kobieta znała zaklęcia, miała smoki, znała typka od czarnych kotów... coraz mniej zaczynało mi się to podobać, ale za to coraz bardziej zaczynało się układać w logiczną całość. Z obłoków na ziemię "wezwało" mnie solidne kopnięcie w plecy ze strony Tivela.
-Co to miało być?-Fuknął jeleń i spróbował się zamachnąć jeszcze raz, ale złapałem go za kopyto w powietrzu tak, że rogacz wywinął koziołka i zaliczył glebę.
-A to? Myślałem, że masz w sobie na tyle honoru, żeby nie lać z zaskoczenia-powiedziałem niewzruszony, przeciągając się. Coś mi w krzyżu chrupnęło, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Tivel zerwał się na równe nogi i otrzepał z trawy.
-Też tak myślałem. Żeby rzucać nożem w bezbronną kobietę... nie tak cię wychowywałem-jęknął.
-Co ty się tak burzysz? I jeśli ona jest bezbronną kobietą, to ja jestem piękną kapłanką.
Nie musiałem długo czekać, żeby towarzysz zareagował. Po chwili już nie byłem elfem, tylko ubraną w pokutny wór kobietą.
-Bardzo śmieszne-zaśmiałem się sucho na potwierdzenie swoich słów.-Musiałem coś sprawdzić. I moje przypuszczenia się potwierdziły.
Jeleń przewrócił oczami, po czym "oddał mi" mój stary wygląd.
-No, niby co chciałeś sprawdzić?-Zapytał.
-Reakcję. Widziałem, jak użyła zaklęcia. Nie wiem co prawda, jakiego, ale na pewno to była jakaś magiczna formuła. Z resztą, sam zobacz.
Podszedłem do resztek stopionego metalu, które rozpryskały się po ziemi, wypalając trawę i tworząc finezyjny wzór. Tivel powąchał to, co zostało z mojego noża. Wyglądał trochę dziwnie w takiej pozycji, jak zdziwaczały pies myśliwski, ale powstrzymałem się od śmiechu, bo to by go jeszcze bardziej zdenerwowało.
-A niech mnie wściekły człowiek oskóruje-szepnął, podnosząc głowę i patrząc na mnie tymi swoimi czarnymi oczami.
-I co, a nie mówiłem?-Uśmiechnąłem się triumfalnie.
-Rzadko to mówię, ale miałeś rację. Ma smoki, zna czarne koty, umie jakieś tam podstawowe czary... nie jest zwyczajną, bezbronną kobietą.
-O tym samym myślałem, zanim mi się bezpodstawnie oberwało!
-No, nie wypominaj mi, bo przypomnę ci o sprawie w Gadziej Zatoce!
-Grrr... dobra, nie było tematu. Chodźmy już do domu.
Jeleń nie odpowiedział, skierował swoje kroki w odpowiednią stronę. Powlokłem się w milczeniu za nim. Szliśmy, płosząc cykające świerszcze i depcząc młodą, kolorową trawę. Leśną ciszę przerwał odgłos dziesiątek kroków i ujadanie psów. Tivel przestraszył się i już miał, jelenim zwyczajem dać dyla w zarośla, ale zarzuciłem mu uspokajająco ręce na szyje. Towarzysz szybko odzyskał swój dawny spokój i zamaskował nas. Wtedy na miejsce, w którym staliśmy wpadła grupa ludzi. Zaczęliśmy się powoli wycofywać, wtedy jeden z nieznajomych powiedział cicho:
-Hej, czujecie to? Ktoś tu się kręci.
-Faktycznie, czuć tu elfem na kilometr-warknął drugi. Wtedy zrozumiałem, kim są. To były czarne koty pod przywództwem tego kolesia, którego widziałem w obozie gwardzistów.
-Wiejemy-szepnąłem i wskoczyłem na grzbiet zwierzęcia. Tivel utorował sobie drogę kopytami między ludźmi i magicznymi istotami. Wśród nich były inne elfy, na których widok ścierpła mi skóra, wilkołaki, kotołaki, nawet jakieś wampiry. Co szybsi rzucili się za nami w pościg, ale jak zwykle żaden z tych wstrętnych zdrajców nie mógł się równać z szybkością jelenia.

Fantarigo? Tylko sobie poszłaś, a ci dwaj już mają kłopoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały