poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

Tivel wpadł do mojego pokoju bez najmniejszego skrzypnięcia zbutwiałych schodów. Otrzepał się, rozbryzgując wszędzie wodę, błoto i mokre liście. Nie był zmęczony, ale biegł na pewno. Na zewnątrz padało od nocy poprzedniego dnia.
-Uważaj trochę, sprzątałem tu właśnie-syknąłem z wysiłku, podnosząc drewniane wiadro. Biegałem z nim i przestawiałem, bo w dachu robiły się co chwilę nowe dziury, przez które wlatywała woda. Normalnie nie byłby to dla mnie żaden wyczyn, ale rozprute ramię dawało się we znaki.
-Przepraszam najmocniej, szanowny panie-burknął jeleń.-Zgadnij, kogo widziałem na skraju puszczy.
-Zamiemiam się w słuch.
-Gwardzistów!-Powiedział to słowo, jakby było przekleństwem.
-No coś ty! Nigdy wcześniej nie było ich tam-sarknąłem, ponownie przenosząc wiadro.
-Fantarigo też widziałem-pisnął Tivel i zaczął nerwowo przebierać kopytami.
-Jeśli znowu wpadła w kłopoty...
-Źle mnie zrozumiałeś. Widziałem gwardzistów i Fantarigo. Blondyna znalazła u nich zatrudnienie.
Usłyszawszy to, aż upuściłem wiadro. Woda wylała się, mocząc moje buty i kopyta jelenia po czym spłynęła przez dziurę w ścianie.
-I kto tu teraz syfi-zaśmiał się Tivel.
-Japa. Najpierw woda podmywa nam piwnicę, a teraz jeszcze ta Fantarigo-westchnąłem. Spróbowałem podnieść wiadro ale kiedy ostatecznie zbieranie wody straciło sens, kopnąłem je w kąt.
-Woda podmyła nam piwnicę?!-Jeleń otworzył szeroko swoje czarne, błyszczące oczy.
-Uratowałem, co się dało.
-Czyli?
-Zgadnij.
Po tych słowach wskazałem głową na rząd beczek stojący pod ścianą.
-Głupi pijus-prychnął jeleń.
-Zakochany rogacz-odpowiedziałem zaczepnym tonem.
-Zazdrosny?
-Bardzo.
-Trzeba coś zrobić!
-Na przykład wykorzystać jej pozycję i zaufanie gwardzistów po to, żeby dokopać tym odzianym w blachę frajerom?
-Ech... nie o to mi chodziło, ale twój pomysł jest niezły.
Uśmiechnąłem się. Tak, jestem genialny. Przy okazji będę mógł sobie popatrzeć na Fantarigo i wykryć jakieś inne, ciekawe rzeczy. Może wartoby też wypytać gwardzistów o nią.
Jakoś udało mi się przekonać Tivela, żeby zamienił mnie w gwardzistę i puścił samego do obozu. Sam jeleń pod postacią jakiejś wiewiórki miał obserwować wszystko i w razie czego interweniować. Ukryty pod przeciwdeszczowym płaszczem zaszłem obóz od strony wioski. Usłuszałem jakiś gwar i przekleństwa. Pierwszy w oczy rzucił mi się gwardzista na kacu, zaplątany w namiot. Nie mogłem się powstrzymać od chichotu.
-Może pomogę-zaoferowałem i sięgnąłem po sztylet.
-A... tyyyy co za jeden?-Zapytał mężczyzna, łapiąc się za głowę.
-Nowy. Żółtodziób, świerzak i tak dalej. Nie słyszeliście o tym?
-Nieee... idź pan lepiej do dowódcy.
Wzruszyłem ramionami i odszedłem, zostawiając gwardzistę nadal zaplątanego. Ciekawe, kto go tak urządził. W namiocie dowódcy było sucho, ciepło i pachniało piwem korzennym.
-Witam-uśmiechnąłem się i złożyłem paradny ukłon przed dowódcą, wysokim mężczyzną o kościstych rysach twarzy.-Ja to ten nowy. Miałem przyjść wczoraj, ale przyszedłem dzisiaj.
-Nie słyszałem o nikim nowym-odpowiedział stanowczym tonem.
-Cóż... wie pan, że ci z wioski to nie pilnują papierków...-to akurat była jedyna prawda, jaką do tej pory powiedziałem w tym przeklętym obozie.
-Hmmm, faktycznie. Będę musiał o to zapytać i lepiej dla ciebie, żeby to była prawda. Musimy być ostatnio bardzo ostrożni. Jak na razie udaj się przed wspólny namiot, chłopaki już cię przeszkolą.
Zasalutowałem i na sztywnych nogach poszedłem we wskazane miejsce. Gwardziści grali w karty, więc przysiadłem się do nich. Wszyscy obrzucili mnie obojętnym spojrzeniem, po czym wrócili do gry.
-Macie wino?-Zapytałem. Jeden z gwardzistów podał mi dzbanek.
-A co to, nie macie jakiejś służki?-Kontynuowałem.
-Jest taka jedna-westchnął jeden rozmarzonym głosem.
-Tępa idiotka. Ale buźkę ma ładną-dodał drugi. Czyli Fantarigo zgrywa durną. Ech, skąd ja to znam.
-Wiecie coś o niej?
-Jest u nas od wczoraj, więc niewiele.
Pociągnąłem łyk z dzbana i obrzuciłem obóz taksującym spojrzeniem.

Fantarigo? Moja babcia mówi, że jak nie kilofem to piłą spalinową, więc będę Cię męczył do skutku (;

1 komentarz:

Xat nasz potężny i wspaniały