sobota, 15 sierpnia 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

Ten złośliwy elf stawał się coraz bardziej tajemniczy. Nie raz już kusiło mnie by zajrzeć mu w myśli, ale honor tropiciel kategorycznie mnie przed tym powstrzymywał.Tym jednak razem byłoby to jak najbardziej uzasadnione, a ja nie miałam niestety możliwości, bo zajęta byłam tresurą kocicy. Gdybym przestała choć na chwilę śpiewać bez trudu udałoby jej się zgromadzić na tyle energii i skupienie, by teleportować się po za barierę. Tym czasem moja nowa znajoma okazała się być dość sprytna. Postanowiła odpłacić mi się pięknym za nadobne i robiła wszystko by mnie rozproszyć. W krótkich chwilach między wytryskami fontann rzucała jakimś zgryźliwym zdaniem lub przesyłała mi w myśli obrazy. Próbowała wytwarzać za mną jakieś dźwięki, ale wiedziałam że to iluzja. Czułam jednak że ona kombinuje coś jeszcze i nie podda się tak łatwo. Po godzinie czułam, że padam z sił, a po dwóch miałam wrażenie, że z wysiłku wypluję płuca. I wtedy popełniłam błąd który miał mnie wiele kosztować. Nagły wiatr, który uderzył mnie w twarz gwałtownie odsunął mi włosy z uszu. W połączeniu z dziwnymi odgłosami za moimi plecami oznaczało to tylko jedno. Zdemaskowanie. Starając się pospiesznie ukryć cechę wyglądu, która wiecznie przysparzała mi wrogów zupełnie straciłam skupienie i dałam przeciwniczce czas na uwolnienie się. Natychmiast uciekła z ognistego więzienia i zmaterializowała się niespodziewanie naprzeciw mnie pod postacią tegoż samego wielkiego kota szykującego się do skoku. Próbowałam przypomnieć sobie szybko jakieś zaklęcie ochronne. ale zamiast tarczy znów wyszły mi fajerwerki. Owszem przestraszyłam nieco kocice, ale nie na długo. Zdążam ledwo ukryć się za drzewem, a ona już węszyła starając się uchwycić w powietrzu mój zapach. Nie wiedzieć czemu podążyła jednak chyba w inną stronę, bo jej kroki zaczęły się oddalać. I znów nie wiadomo w jaki sposób nim zdążyłam wydać westchnienie ulgi wyskoczyła ma mnie z zarośli wbijając swoje pazury tuż koło mojej głowy. Wyrwałam jej się i pobiegłam na przeciwny koniec polany gnana przez swoją prześladowczynie wielkimi susami. Po drodze szybko ściągnęłam torbę, tak że opadając zdążyłam pchnąć ja w pobliskie zarośla. Czułam bezbłędnie że nie uda mi się samej uciec. Jednym uderzeniem łapy pchnęła mnie na piaszczysty środek polany, tak ze upadając wzbiłam ogromną chmurę pyłu. Doskoczyła do mnie ale w między czasie zdążyłam już dobyć mojego noża. Gdy więc nachylił się cięłam ja gwałtownie w kark i łapę. Poczułam wytryskający z żył strumień krwi. Tchnęło to we mnie nową nadzieje. Odepchnęłam potężne cielsko i pobiegłam przed siebie. Zwierze podniosło się i zręcznym susem dopadło krańca polany zagradzając mi drogę. Ku memu przerażeniu rany same się zgoiły. Kocica skoczyła na mnie i przygwoździła do ziemi, wprawnym ruchem wytrąciła mi nóż. Szpada i tak nie byłaby mi pomocna nie miałam miejsca do walki ani możliwości by choćby po nią sięgnąć. Poczułam na twarzy ciepły i z lekka nieświeży oddech kocicy.
- A teraz napiszesz... krótki liścik do przyjaciela.
- Nie zmusisz mnie - wykrzyknęłam na tyle głośno na ile pozwalały mi ściśnięte płuca i plunęłam kocicy w twarz.
- Założymy się?
Mówiąc to przycisnęła mi do szyi zimny i ostry jak sztylet pazur. Starając się uniknąć ostrza wycedziłam tylko w odpowiedzi.
- Jestem pewna że nie masz rozkazu, by mnie zabić.
Kocica wyglądała na nieco oszołomioną. Ale zaraz przycisnęła mnie do ziemi z jeszcze większa wściekłością.
- Zdradzę ci sekret - wycedziła przez zęby - nie słucham niczyich rozkazów.
- Ja również - odpowiedziałam patrząc jej prosto w oczy i uśmiechnęłam się. Wówczas poznałam co znaczy śmiać się niebezpieczeństwu prosto w twarz.
- Nie szkodzi - odparła zamachnąwszy się łapą. Skuliłam się przygotowując na cios. - I tak nie zna twojego charakteru pisma.
Otrzymałam dość silny cios w głowę i straciłam przytomność.
***
Następne co pamiętam to wóz więzienny. Szczerze powiem widywałam gorsze. Mimo to czułam buzującą we mnie wściekłość. Dać się złapać. i to tak głupio. Cieszyłam się jednak, że Tivel i Feanaro są bezpieczni. No i miałam nadzieję że zajmą się moją torbą z smokami. Spróbowałam się poruszyć ale wizy zdecydowanie mi to utrudniały. Mocne liny opasywały moje kostki i nadgarstki unosząc ręce do góry. Była to zdecydowanie dość niekomfortowa pozycja, ale zważywszy an to iż miałam przynajmniej jak osiąść nie taka zła. Tym razem uniemożliwiono mi wstawanie co jakoś mnie średnio martwiło, zważywszy an to iż już się dość sporo nachodziłam. przez zakratowane okienka dostrzegałam różowawe za sprawą wschodzącego słońce niebo i blade niknące gwiazdy. Spojrzałam mimochodem na pas. Tym razem nie odebrano mi szpady. Nie miałam jak po nią sięgnąć ale nie lubiłam jak mi ją odbierano. W moich stronach stanowiła symbol szlachectwa, a ja bardzo wysoko ceniłam swoja godność. Za tą jedną rzecz mogłam być wdzięczna Wolgridowi. No i karoca też była niczego sobie. Aksamitne miękkie czarne siedzenia, lampka kołysząca się pod stropem. Stolik wbudowany w ścianę z karafka wody i jakąś suchą bułką. Byłam głodna, ale dosłownie miałam związane ręce. Uznałam że raczej nie będą mnie głodzić. Dowódca im na to nie pozwoli. Istniało między nami nieme porozumienie jak miedzy wieloma innymi. Specyficzna relacja kat-ofiara w której osoby te muszą spędzać ze sobą znacznie więcej czasu niż by chcieli. Zajęłam się więc nasłuchiwaniem odgłosów z zewnątrz. I udało mi się podsłuchać coś co bardzo mnie zaniepokoiło.
- Ale ta nasza Diana mądra... - stwierdził jakiś wampir co  stwierdziłam po zapachu jaki wydzielał. Czasem złościły mnie te zdolności tropiciela.
- Ładna może, ale mądra ten elf przecież się jej wymknął - odparł drugi mężczyzna prawdopodobnie kotłak co też stwierdziłam po zapachu. Nie musiałam sie za bardzo wysilać bo stali dość blisko.
- Ale zostawiła mu liścik - tłumaczył cierpliwie krewny nietoperzy
- To jasne ze coś ich kiedyś łączyło - odparł sierściuch.
- Nie od siebie gamoniu od niej... tej tam co ją złapała.
- No i ...
- Napisała "Nie szukaj mnie. Wiem wszystko i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego"
- Znaczy co? Oddała więźniarce przysługę? Co w tym genialnego?
- Nie rozumiesz? co byś zrobi na jego miejscu
Zapadłą cisz sugerująca niezwykle ociężałą prace szarych komórek kotopodobnego.
- No dobra - nie wytrzymał nocny łowca - powiem ci. Nasz drogi elf jak najszybciej popędzi do szopy tej tam dziewczyny żeby się wytłumaczyć a my będziemy już tam na niego czekali.
Poczułam jak serce zaczyna mi mocniej bić. Feanaro i Tivel byli w niebezpieczeństwie, a ja nie mogłam nic zrobić.
<Feanro? Chyba zapoznałam się z nową koleżanką nieco zbyt blisko... zdecydowanie przeceniłeś możliwości pani F... chyba musisz nieco zmodernizować swój genialny plan ;) I pani F przeprasza, że z niej taka fujara>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały