niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

Siedziałam w powozie starając się uspokoić buzujące w moich żyłach emocje. Jeśli nie opanuje się to mogę wpakować się w jeszcze większe kłopoty. Usłyszałam gwałtowne krzyki Wolgrida na zewnątrz.
- Hej co tu się dzieje!
Odpowiedziała mu cisza. Wyraźnie cieszył się sporym autorytetem wśród swoich żołnierzy, choć tym razem milczenie działało chyba na niego bardziej jak płachta na byka.
- Niech mi natychmiast ktoś wyjaśni skąd te hałasy...
- To nic - odburknął  któryś z kotłaków. Tak przynajmniej przypuszczałam bo schodząc gdy schodził na niższe tony w jego głosie pobrzmiewało coś na kształt mruczenia a na wyższych wyraźnie pomiaukiwał.- tak się droczymy z kicią.
Jakby na potwierdzenie tych słów moich uszu dobiegło przeciągle gardłowe warknięcie zdecydowanie inne niż to psie. To było bez wątpienia mówił o Dianie, a jej wściekły choć tłumiony ryk sprawiał mi dziką satysfakcje. Nagle poczułam dziwny niepokój, którego źródła nie mogłam zlokalizować. Poruszyłam się niespokojni czując znów piekielny ból rozrywający mi obolałe mięśnie. Poczułam jakby jakaś inna świadomość ocierała się o moją. Nagle usłyszałam w głowie coś jakby krzyk.
"Hej Fantagiro jesteś tam?"
Od tego wrzasku wszystkie moje myśli zakręciły młynka i opadły zdrętwiałe z oszołomienia. Musiałam chwilę odczekać zanim wszystko wróciło na swoje miejsce. No i po dłuższej chwili udało mi się dojść kto mnie nachodzi we własnej, prywatnej świątyni dumania.
"Nie nie ma mnie!" odparła ze złością "Nie musisz tak wrzeszczeć?"
"Przepraszam, źle tak rzadko korzystamy z połączenia myślowego"
"Wiem i wybaczam, ale co ty robisz w mojej głowie"
"Bo Feanaro chce cię uratować"
"Jak zamierza mi tak pomagać jak wtedy z tą kicią to ja bardzo serdecznie podziękuje"
"Daj sobie spokój z fochami ! tylko musimy wiedzieć gdzie jesteś..."
"Pamiętasz legendę o Eragonie... spróbuj spojrzeć moimi oczami"
Poczułam lekkie jakby ukłucie i zaraz potem głos Seredo pełen dziwnej ekscytacji.
"Jaaa... jak ty dziwnie widzisz"
"Będziesz  teraz prowadzić badania okulistyczne czy jakoś mi pomożesz"
"Wiesz nie wiele widzę... mogłabyś wstać?"
"Wiesz bardzo bym chciała, ale jakbyś nie poczuł jestem związana, a chyba raczej powinieneś zauważyć moje zdrętwiałe ręce"- usłyszałam na zewnątrz kroki - "A teraz pozwól mi się skupić bo nie będziesz miał komu pomagać"
Może rzeczywiście byłam zbyt opryskliwa. Poczułam jak ciarki przeszły mu po grzbiecie, a potem kontakt się zerwał. W sumie cieszyłam się iż nie ma między nami zupełnej wspólnoty odczuwania, bo chyba by zbzikował ze strachu o mnie. Do Karety ponownie wkroczył Wolgrid. Wbrew pozorom moja rozmowa ze smokiem trwała zdecydowanie krócej niż mi się zdawało. Dowódca czarnych kotów nadal wyglądał na wściekłego, ale tym razem chyba nie na mnie.Usiadł na sofie jakby wyczerpany niedawnym wybuchem nalał sobie wina i napił się. Wówczas uświadomiłam sobie iż nadal nic nie piłam. Oblizałam suche wargi patrząc chciwie na karafkę z wodą. Nie zamierzałam się zniżyć do prośby jednak zdecydowanie czułam coraz silniejsze drapanie w gardle. Przecież arystokrata nie mógł się wiecznie mścić. Wreszcie uchwycił moje spojrzenie.
- Działasz mi na nerwy, ale jak nie dam ci pić to jeszcze mi tu zemdlejesz, a ja cię cucić nie zamierzam.
Ostrożnie wlał mi prosto do gardła ze dwa kieliszki wody. Odetchnęłam z ulgą. No teraz była gotowa do kolejnej słownej potyczki. Najwidoczniej jednak mój przeciwnik zmienił taktykę. Siedział milcząc i wpatrywał się we mnie wzrokiem, który mógłby zabić.
- Nie rozumie czemu pani się tak upiera... to nie ma sensu, przecież i tak czeka was zagłada... ludzie, którzy wierzą w magię są na wymarciu... Magiczni są podzieleni działają każdy na własną rękę... Z nami będziesz miała szansę się wybić i ocalić życie... nie tylko swoje
- Co masz na myśli?
- Naprawdę myślisz że ten elf będzie silniejszy od nas...
Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Chyba go pan nie docenia...
Wolgrid roześmiał się jeszcze bardziej szyderczo. Przysuną się do mnie i wycedził mi mściwym tonem prosto do ucha.
- Nie to pani nie docenia mnie...
Poczułam się wyjątkowo niepewnie. A jeśli wdarł się niepostrzeżenie do moich myśli, jeśli podsłuchał rozmowę z Soredo, jeśli teraz któryś z tych morderców śledzi teraz moich znajomych i zastawia na nich pułapkę. Poczułam nagle, iż ktoś próbuje dotknąć moich myśli. Szybko wzniosłam barierę. Nie zdołałam jednak ukryć strachu, który wyglądał teraz przez moje źrenice sprawiając mojemu antagoniście niemała satysfakcje.
- Nie dam się tak łatwo przejrzeć... - wysyczałam starając się utrzymać skupienie.
- Jest chyba coś a raczej ktoś kto jest dla ciebie cenniejszy niż twoje życie i gdy znajdzie się w naszych rękach będziesz musiała się poddać...
- Dlaczego dotychczas nie próbowałeś mnie zabić - zapytałam zupełnie swobodnie.
- Bo wiem że to by był dla ciebie honor... stała byś się bohaterką, a puki uciekasz jak zaszczute zwierze i masz świadomość, że wnet możesz w każdej chwili załamać się i utracić tą swoją ukochaną wolność, mamcie w ręku...
- Ale ja już nie zamierzam uciekać... - odparłam z błyskiem w oczach.
- Doprawdy? w głębi siebie wiesz że nie jesteś tak silan jak twoi przodkowie musisz uciekać... to silniejsze od ciebie... a zresztą już nie uciekniesz, bo ja będę miał coś na czym ci zależy...
- Wim o liście - rzuciłam ni z tego ni z owego
W pierwszym momencie mój rozmówca wyglądał na zaskoczonego.
- To i tak nic nie zmienia nie powstrzymasz nieuniknionego.
- Ty także nie unikniesz klęski
Roześmiał się szyderczo. Nadal trzymając klamkę i stojąc w otwartych drzwiach zmierzył mnie wzrokiem pełnym politowania.
- Moja droga niepoprawna idealistko, kiedy w końcu ty zrozumiesz, że tamten świat umarł... nie ma honoru, przyjaźni, wolności...
- On żyje we mnie...
Pokiwał głową z rezygnacją.
- Ciesz się spokojem, na razie ograniczę się do tortury niepewności...
Uśmiechnął się jadowicie i zamknął drzwi. Zapamiętawszy parę szczegółów otoczenie szybko podałam je Seredo. A w razie niepowodzenia zaczynałam już układać własny plan wyswobodzenia się.
<Feanaro? Nadal grzecznie czekam... ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały