piątek, 14 sierpnia 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

Ból był niesamowity, jakby ktoś wbijał mi jakiś rozgrzany, ostry szpikulec w brzuch. W dodatku miałem wrażenie, że pluję krwią. Kiedy spojrzałem na minę Fantarigo zrozumiałem, że moje przypuszczenia były prawdziwe. Otarłem usta rąbkiem płaszcza, który z zielonego zmienił barwę na brudno czerwoną. Wiedziałem, co się dzieje. Diana postanowiła wyryć na mnie swoje piętno, żeby czarnym kotom było łatwiej mnie zlokalizować. Żeby osiągnąć cel jak zwykle dopuszczała się najgorszych środków, ale jakoś mnie to nie zdziwiło. Miałem wrażenie, że kocica obserwuje nas spomiędzy drzew.
-Ona tam jest?-Zapytałem Fantarigo, wskazując głową na las.
-Możliwe-odpowiedziała jasnowłosa kobieta.-Coś tam się rusza w krzakach. Wygląda mi faktycznie na sporego kota, ale przecież pozory mogą mylić.
Zmusiłem się do dźwignięcia na nogi, po czym wymierzyłem oskarżycielko palec w kierunku domniemanego ruchu.
-Ty suko!-Wycedziłem i ponownie zgiąłem się z bólu.-Tyle dla ciebie zrobiłem, a ty mnie tak perfidnie wykorzystałaś! A teraz jeszcze nie dajesz mi spokoju, gnębisz i sprawiasz ból! Czy masz pojęcie, ile kosztowało mnie usunięcie poprzedniego znaku?! Teraz już się nie dziwię, że prawie każdy mag jakiego prosiłem o pomoc na widok twojego znaku firmowego uciekał, aż się kurzyło! Diana, jesteś wredna, parszywa, podła, pusta i płaska jak deska!
Postarałem się wyostrzyć swój wzrok do granic możliwości, wtedy ujrzałem parę charakterystycznych, zielonych oczu które połyskując złowrogo wpatrywały się raz we mnie, a raz w Fantarigo.
-Teraz ją widzę-szepnęła jasnowłosa kobieta. Wtedy ból, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął. Uniosłem skrawek koszuli żeby zobaczyć, co tym razem Diana postanowiła po sobie zostawić. Na widok jaki zastałem Fantarigo aż zakryła oczy chociaż byłem pewny, że tylko udaje przerażenie. Sam zrobiłbym to samo, ale byłem już przyzwyczajony do tego typu niespodzianek. Na moim brzuchu został wypalony i w połowie niby wydrapany pazurami jakiejś bestii znak ukazujący odcisk kociej łapy. W nosdrza uderzył mi zapach przypalonego mięsa.
-Auć-spróbowałem się uśmiechnąć, ale zamiast mojego zwykłego, kpiącego wyrazu twarzy pojawił się do niczego niepodobny wyraz.
-Ale mina-usłyszałem głos dobiegający z kierunku, w którym znajdowały się wpatrujące się w nas oczy.
-Nie wyjdziesz do mnie, kiciu?-Zapytałem. Wtedy, jak za komędę spomiędzy drzew wyskoczyła ponad trzymetrowa kocica. W biegu ominęła Fantarigo która stanęła jej na drodze i przygniotła mnie z impetem do ziemi.
-Nie nazywaj mnie tak-warknęła.
-Urosłaś od naszego ostatniego spotkania... które odbyło się kilka minut temu-powiedziałem, jakby nigdy nic, jednocześnie posyłając Fantarigo błagalne spojrzenie. Miałem nadzieję, że kobieta zrozumie aluzję, ale Diana zauważyła to i uderzyła mnie łapą po twarzy, po czym spojrzała na blondynę.
-Zapewne chciałabyś wiedzieć, o co z tym wszystkim chodzi-powiedziała, jakby czytając Fantarigo w myślach.
-To nie jest odpowiedni moment-jęknąłem, ale zostałem ponownie uderzony.
-Japa-mruknęła Diana.-Ja i ten oto gagatek spotkaliśmy się pierwszy raz na targu w wiosce. Potem, jak w tych wszystkich romantycznych historiach zaczęliśmy się spotykać. A on... wykorzystał mnie i porzucił. Ale teraz już będzie wiedział, że z czarnymi kotami się nie zadziera. I co, kiedy znasz już prawdę, Fantarigo, dalej będziesz dla niego taka miła?
-Co?-Zapytałem.-Zmyślasz! Nigdy nie byliśmy parą, chciałabyś! I kto tu kogo wykorzystał?!
-Czyli, że ta historia jest zmyślona?-Wtrąciła Fantarigo.
-Nie-powiedziała Diana i pociągnęła nosem. Z jej oczu popłynęły... łzy?
-Tak!-Krzyknąłem.-Ona kłamie! Wszystko co mówi to nie prawda!

Fantarigo? Robi się niebezpiecznie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały