-Na pewno?- zapytałem ponownie. Nie wyglądała dobrze.
-Na pewno.- powiedziała bardziej przekonująco.
-No dobra... To może pójdziemy za tą paradą? Co pani na to? Może być niezła zabawa.- uśmiechnąłem się.
-No... Czemu nie...- odrzekła, chyba nie najbardziej zadowolona. Udałem, że nie słyszę tego tonu i ruszyłem za resztą ludźmi, a Sylwia obok mnie.
Powoli się ściemniało i teraz była najlepsza zabawa. Zatrzymaliśmy się na jakimś placu. Dookoła, przy chatach stały duże pochodnie. Wyglądało to rewelacyjnie.
Najpierw odbył się pokaz mimów. Najlepsze były sceny pod koniec. Było tyle śmiechu, że chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem takiego rozbawienia.
Sylwia wyglądała już nieco lepiej, ale nadal widać było zaniepokojenie na jej twarzy.
Odbyły się różne pokazy sztuczek, akrobacje, tancerki pokazywały najlepsze tańce, jakich by nawet mój dawny przyjaciel nie potrafił sobie wyobrazić, a człowiek miał na prawdę bujną wyobraźnię.
W pewnym momencie,jakiś niski człowiek w kapeluszu, zaczął się przeciskać między ludźmi i rozdawał różne kwiaty.
Widziałem, że tego samego koloru kwiat dostaje jakiś mężczyzna i kobieta, potem z innego koloru kwiatem to samo.
Niewysoki człowiek podszedł do nas i wręczył nam je, tego samego koloru.
Popatrzyłem na Sylwię i zapytałem:
-Czy zechce pani ze mną zatańczyć?- popatrzyła na mnie jakby chciała odmówi i stanąć gdzieś z daleka.
Grajkowie (którzy ni stąd ni z owąt się tu znaleźli) zaczęli grać.
-Co sobie ludzie pomyślą? Taka piękna kobieta i stoi sama?-dodałem. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem na środek.
Zaczęły się tańce.
Z początku Sylwia nie wydawała się zachwycona, ale później chyba jej przeszło. O ile nie udawała, że jej się podoba.
<Sylwia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz