Rany, co za fajtłapa. Spojrzałem z góry na kobietę leżącą pod moimi nogami.
-No, zobaczcie jak się płaszczy-uśmiechnąłem się wrednie i poprawiłem wpadające mi do oczu włosy. Przydeptałem jej rąbek ubrania tak, że nie mogła wstać.-Tak lepiej. I kto tu jest teraz władca, co?
-Niech cię...-warknęła kobieta, ocierając sobie pot z czoła. W głosie wcale nie miała tej uwodzicielskiej nuty co wcześniej. Jaka szkoda. Spojrzała na mnie jak zaszczuta żmija. Wykorzystałem perfidnie tą sytuację. Kiedy ja się zrobiłem taki wredny? Znam tą pannę od mniej niż godziny i już ma na mnie zły wpływ.
-Jeśli myślisz, że pomogę ci wstać to się grubo mylisz-uśmiechnąłem się szyderczo.-Czego chcesz?
Mordo? Szkoda...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz