Tańce trwały jeszcze jakąś godzinę. W tym czasie inni ludzie ustawili duży stół i na nim skromne posiłki i wodę.
Po tej całej zabawie ludzie zaczęli się rozchodzić do domów.
Spacerowaliśmy jeszcze chwilę po ulicach, które były oświetlone pochodniami.
Rozmawialiśmy trochę tak o niczym.
W pewnym momencie Sylwia potknęła się o coś, najpewniej o kamień wystający z drogi.
Złapałem ją zanim upadła.
-Nic się nie stało pani?- zapytałem patrząc jej w oczy.
<Sylwia? Brak weny D:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz