Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na miecz jeszcze raz. Już miałem odłożyć łuk, ale kiedy usłyszałem z jej ust zdanie "słuchaj się władcy", coś we mnie zabuzowało. Że niby ona jest władcą? Jeszcze czego. Przygryzłem dolną wargę.
-Wiesz, co? Może jednak dam ci szansę-powiedziałem, bawiąc się jedną strzałą, którą trzymałem w ręce.
-Szansę? Niby na co?-Zaśmiała się. Ten dziwny uśmiech nie schodził jej z ust. Znam ja już takie kobiety. Jeśli myśli, że ulegnę to się myli.
-Na to, żeby się stąd wynieść. Bo co taka wieśniaczka jak ty robi w lesie? Na pewno nic, od czego zależałoby jej życie.-W tym momencie wystrzeliłem strzałę, która przygwoździła rąbek sukni kobiety do gruntu.-A to na zachętę.
(Kobito?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz