Nie ma to jak zabawa z własną ofiarą, szczególnie jeśli można ją łatwo wkurzyć. Jak ja kocham to robić... Akurat trafiłam na niezwykle łagodną rasę, nie będzie tak źle, choć i tak trudniej niż z aniołami. Wyszarpałam delikatnie strzałę z ziemi.
-Jestem tu po to, żeby ratować swoje życie. - wycedziłam
-Jak na razie robisz wszystko, żeby się go pozbyć... - prychnął
Moje oczy pociemniały, uniosłam lekko głowę, z tym samym uśmiechem. Nie odezwałam się jednak ani słowem. Odrzuciłam strzałę, a mój ''przyjaciel'', a raczej posiłek sprawnie ją złapał.
(Sylwia się denerwuuuję, oby nie wpadła w szaaał panie gadzie...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz