Wychyliłem się przez okno i patrzyłem za odchodzącą Fantarigo. Nie usłyszałem jelenia wchodzącego do pokoju.
-Nie odprowadzisz pani?-Zapytał, kładąc swój wielki, rogaty łeb na moim ramieniu.
-Wzrokiem odprowadzam-odpowiedziałem, na chwilę odrywając wzrok od kobiecej postaci niknącej między drzewami. Jeśli to jej potykanie się było udawane, to gratuluję umiejętności aktorskich.
-Ile wypiłeś?-Tivel podszedł do miejsca, gdzie postawiłem pełne butelki.-Niewiele. Cienias.
Ubił szyjkę jednej z nich i unióst w pysku tak, że zawartość wlała mu się do gardła.
-Ej! Jak ja chciałem z tobą pić to ty nie chciałeś-fuknąłem i zabrałem mu butelkę.
-Nie chciałem przy kobiecie zachowywać się jak bydlę.
-A od kiedy ty jesteś taki dobrze wychowany?
-Od chwili, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem.
-Uuuu, zakochałeś się, misiu?-Zaśmiałem się ale bez nuty szyderstwa.
-Nie. Po prostu uważam, że jest ładna i chciałem zrobić dobre wrażenie. Oddawaj butelkę.
-Jutro nie możemy mieć kaca, bo idziemy do wioski. Muszę przeprowadzić śledztwo związane z twoją blondwłosą miłością. Przyda się też ta sakiewka, którą wczoraj wyrzuciłem za drzwi.
Tivel westchnął tylko i zszedł na dół. Położyłem się spać wcześniej, żeby mieć siły na jutro.
~Następnego dnia~
Jako orientalnej urody bogato ubrany młodzeniec na pięknym, dobrze utrzymanym koniu stanąłem przed główną bramą wioski. Strażnik łypnął na mnie bykiem. Z niezadowoleniem stwierdziłem, że od mojej poprzedniej wizyty sprawdzano wszystkich gości, ale miałem na to sposób. Uśmiechnąłem się przyjaźnie do gwardzisty i podałem mu trzy złote monety, po czym przytknąłem palec wskazujący do swoich ust. Mężczyzna zrozumiał. Wpuścił mnie i jeszcze zasalutował. Bułka z masłem. Skierowałem konia (a raczej upodobnionego do niego jelenia) w stronę karczmy. Zostawiłem zwierzę przy furtce i przekroczyłem próg budynku. Podszedłem do karczmarza.
-Masz ochotę trochę zarobić?-Zapytałem, potrząsając sakiewką.
-Zawsze, panie-uśmiechnął się mężczyzna. Był dość gruby, barczysty i wysoki. Jedynymi włosami jakie miał na głowie były gęste, rude wąsy. Niebieskie oczy wyrażały prostoduszność i nadużycie alkoholu.
-Jako karczmarz pewnie zna pan wszystkich w wiosce. Szukam pewnej dziewczyny. Średniego wzrostu, blondyna, nie stąd. Zawsze ma przy sobie torbę. Pachnie sianem i często wychodzi z wioski.
-Jest kilka pasujących do tego opisu ale myślę, że chodzi o tą, która śpi w stodole u jakiejś starej babci, członkini rodziny pewnego bogatego młodzieńca.
-Mów dalej.
-O samej dziewczynie wiem niewiele, bo raczej tu nie zagląda. Niech pan skieruje się do właścicielki stodoły. Mieszka po wschodniej stronie rynku. Czego pan chce od tej dziewczyny?
-To już nie twoja sprawa-uśmiechnąłem się niewinnie, a złota moneta dyskretnie zmieniła właściciela.
Wyszedłem z karczmy i wskoczyłem na grzbiet Tivela. Dotarcie do celu zajęło dosłownie kilka chwil. Faktycznie, przed stodołą stała jakaś starucha.
-Dzień dobry. To pani wynajmuje stodołę pewnej dziewczynie?-Zapytałem, zeskakując z konia i zdejmując jedwabną czapkę w geście powitania.
-Istotnie, młodzieńcze-uśmiechnęła się łagodnie kobieta.-Czy coś się stało? Kim pan jest?
-Jestem jej... znajomym. Podobno zatrzymała się tutaj, a dawno jej nie widziałem-skłamałem.-Przebywa obecnie w wiosce?
-Wyszła. Podobno wróci wieczorem. W stodole też jej nie ma. Mam coś przekazać?
-Ach, nie chcę robić kłopotu. Ale czy mógłbym zadać o nią kilka pytań? Pewnie zmieniła się od czasu naszego poprzedniego spotkania.
Kobieta potakująco pokiwała głową.
-Czy ma charakterystyczne zachowania? Może jakieś tiki? Opowiadała coś o swoim życiu? Gdzie pracuje?-Słowa z moich ust płynęły potokiem, ale pytania przygotowałem wcześniej.
-Zachowania? Tiki? Zauważyłam, że zawsze chodzi w rozpuszczonych włosach i nie rozstaje się z torbą. O sobie nie mówi wiele, praktycznie nic. Pracuje z tego co wiem koło targu. Ale nie wiem, czy to prawda, bo całymi dniami nie ma jej w wiosce i przychodzi dopiero na noc.
-Hmm, dobrze. Dziękuję-podałem jej sakiewkę z resztą złota.-Niech jej pani nie mówi, że tu byłem i wyremontuje tą stodołę.
Wskoczyłem na grzbiet Tivela i odjechałem w kierunku bram wioski. Przybraliśmy prawdziwy wygląd dopiero po przekroczeniu granic Puszczy. Postanowiłem nie wychodzić z zamku przez jakiś czas. Musiałem uporządkować myśli i szczątkowe informacje o blondynce.
Fantarigo? Będę próbował do skutku (;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz