piątek, 18 września 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

Zanim elf skończył stałam już w postawie bojowej gotowa do odparcia ataku.
- Proszę bardzo... mogę panu poświecić chwilkę i gotowa jestem nawet się zamoczyć.
Odpowiedział mi złośliwym uśmieszkiem i naparł wściekle. Odskoczyła. W walce na pięści wcale nie czułam się tak pewnie. Zresztą zdawałam sobie też sprawę, iż mój przeciwnik jest silniejszy ode mnie i korzystniej będzie trzymać go na dystans. Wylądowałam miękko na kamieniu otoczonym wodami strumienia. Szybko jednak przekonałam się iż nawet jak na elfa Feanaro jest wyjątkowo zwinny. Nie wziął jednak pod uwagę, iż także ja posiadam domieszkę krwi tej rasy. Gdy próbował mnie złapać za ramiona schyliłam się szybko i podpierając się rękami na kamieniu za pomocą zdecydowanego kopnięcia zbiłam go z nóg. Padając chwycił mnie jednak za kostkę i pociągnął w dół. Uderzyłam się dość boleśnie w kość ogonową i wylądowałam w zimnej wodzie.
- Ej... Ja się już dzisiaj kąpałam! - wykrzyknęłam starając się doprowadzić do porządku. Włosy miałam w nieładzie, a całe ubranie mokre.
- Ja też się kąpałem - odparł uśmiechając się.
- Ale pan zdążył się już pobrudzić... - nie ustępowałam
- A pani pewnie się umyła niedokładnie, bo ma jakieś kompleksy na tym punkcie i wszędzie brudasów widzi...
- Jak pan śmie...
- Cóż może po prostu balansuję na tej cienkiej granicy między chamstwem a prawdą
Otrzepałam się z godnością i wyszłam na brzeg wyczuwając na sobie jego rozbawione spojrzenie i złośliwy uśmieszek.
Pewnie przypuszczał że się obraziłam, a ja nie zamierzałam dawać mu poznać że te nasze utarczki słowne mnie bawią.
- Mam nadzieję ze za chwilę zobaczę pana na placu ćwiczebnym...
rzuciłam mu przez ramię władcze spojrzenie, ale zaraz obróciłam się zupełnie unosząc lekko brew  z niedowierzaniem i skrzętnie ukrywanym uśmiechem. Elf siedział na kamieniu zaplótłszy ręce jak obrażone dziecko i spoglądał ma mnie spod byka.
- Nie mogę teraz walczyć...
- Dlaczego niby ?
- Bo mnie pani przytopiła, choć w pani przekonaniu to było czyszczenie więc nie śmiem się znowu brudzić
- Czyścioszek się znalazł... najwyżej wykąpie się pan jeszcze raz...
- Jeszcze czego! Gordon może śmierdzieć a ja nie - zrobił jeszcze bardziej obrażoną minę.
- Dobrze pozwolę ci pomóc mu w kąpieli... myślę że to bardzo dobry pomysł... wieczorem po pojedynku... może Seredo też się dołączy, dzisiaj jest naprawdę gorąco.
- To nie sprawiedliwe...
- Z pana to się naprawdę ostatnio bojownik o sprawiedliwość zrobił
Zostawiłam elfa przy strumieniu i wróciłam na polanę. Nie miałam siły, aby wracać do szycia. Zanim zdążyłam obrać myśli w słowa nie wiadomo skąd pojawił się Seredo.
"Rozumie, że chciałaś poćwiczyć" - Odezwał się w myślach i uśmiechnął się ukazując rząd ostrych, białych zębów.
"Jakbyś czytał mi w myślach" odparłam w ten sam sposób.
Nie czekając na zachętę smok natarła na mnie posługując się ogonem jak szpadą. Zręcznie parowałam cisy zmuszając co jakiś czas przeciwnika do cofnięcia się. Bestia szybko jednak przystępowała do kontrofensywy wbijając mnie nie mal w ścianę drzew za moimi plecami. Czułam przyjemne ciepło rozgrzanych mięśni i kropelki potu spływające po mojej twarzy nie zamierzałam jednak przerywać. W walce szanse były wyrównane więc szybko udawało nam się dostosować do tępa drugiej strony. Po paru zaciekłych starciach zwolniliśmy i zaczęliśmy swobodnie rozmawiać w myślach.
"Co myślisz o postępach Feanaro "- spytałam zerkając w stronę gordona i elfa.
"Cóż nie źle mu idzie... powiedziałbym, że to szlachetny młody elf (jak na elfią rachubę) no i sądzę że powinnaś być z nim szczera"
"Co masz na myśli?"
"Czemu pozwalasz mu nadal myśleć, że jest elką "
"Bo jestem... co prawda tylko w połowie, ale zawsze. Od kiedy to czepiasz się moich metod przeżycia."
"Jak myślisz ja zareaguje jak dowie się wszystkiego nie od ciebie? Możesz stracić cennego sojusznika"
"Maleńki ciebie chyba nigdy nie stracę"
"Czemu ty zawsze odwracasz kota ogonem"
"A tego kota to czarnego?" - rzuciłam zaczepnie
"Przestań się zgrywać"
"Nie przesadzaj" spróbowałam się uśmiechnąć, ale kiepsko mi to wyszło.
Smok wykonał parę szybkich ruchów i przygniótł mnie ogonem do ziemi.
"W końcu będziesz musiała komuś zaufać... sama nie podołasz"
- Nie jestem gotowa - szepnęłam ukrywając myśli kłębiące się w mojej głowie. Smok pokręcił głową z dezaprobatą.
 Gdy chciał podążyć za mną powstrzymałam go ruchem ręki.
- Wiem, że należy mu się prawda... cała prawda o moim pochodzeniu, ale to skomplikowane... sam wiesz, a teraz chce być sama... starczy tego treningu muszę odpocząć przed wieczornym pojedynkiem z naszym nowicjuszem i wymyśle wzory i łączenia do siodeł.
Podążyłam w kierunku jaskini, a smok ze smętną miną wzbił się w przestworza uderzając powietrze błoniastymi skrzydłami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały