sobota, 12 września 2015

Od Gabriela (c.d. Sylwii)

Patrzyłem jeszcze dłuższą chwilę na Sylwię. Dziewczyna osunęła się na kolana i zaczęła dyszeć ciężko, jednak nie traciła przytomności. Podszedłem do niej i mocno klepnąłem ją w policzek.
-Nie udawaj-warknąłem. Sylwia szarpnęła się i dorwałaby mnie, gdyby nie te łańcuchy.
-Było blisko. Będzie trzeba skrócić sznureczki-dodałem i poszedłem w kierunku nadal nieprzytomnych dzieci. Były bardzo blisko wybudzenia się. Postanowiłem poczekać te kilka minut. Bardzo się rozochociłem i korzystałem z mojego morderczego zapału.

Sylwia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały