-Zastanówmy się... było tego tak malutko, że muszę sobie przypomnieć-powiedziałem cicho, trochę zbity z tropu. Sytuacja powoli zaczęła wymykać mi się spod kontroli.
-No, słucham-ponagliła mnie Fantarigo.-Wcześniej miałeś tyle do powiedzenia, a teraz co?
Nie odpowiedziałem, tylko zacząłem bawić się patyczkiem znalezionym na ziemi. Obracałem go w palcach, łamałem na mniejsze części i pocierałem o siebie. Wreszcie postanowiłem przerwać tę pełną napięcia chwilę.
-Fantarigo Srebrzysta... teraz już wiem, że pochodzi ze Starogniazda... wydaje mi się, że wiem, gdzie to jest i wcale nie czuję się z tym dobrze-zacząłem.-Miała do czynienia ze smoczymi jeźdźcami, czarnymi kotami i jakimiś bliżej nie określonymi znawcami magii. Z tych listów również dużo się dowiedziałem. Wygląda na to, że od jeźdźców ją wywalili za jakieś sprzeczności z tym ich zakichanym kodeksem. Czyli, że sprawiała innym kłopoty już jakiś czas temu-zachichotałem.
-No, powinnam chyba jednak trzymać język za zębami, bo to chyba nie jest aż tak mało-powiedziała Fantarigo.
-Ja na przykład chciałbym usłyszeć relację z całego twojego życia-wtrącił się Tivel.-Ciekawa sprawa. Zwłaszcza, że smoki to ja pierwszy raz w życiu widziałem właśnie przy tobie.
-Chyba raczej nie sprawię tej przyjemności Feanaro-blondyna wzruszyła ramionami.
-Chyba to wy obydwoje sobie jaja robicie-fuknąłem, udając obrażonego i usiadłem pod ścianą, plecami do wszystkich.
-Co za facet... już ja bym go sprostował-zaśmiał się szyderczo Gordon.
-Zamknijże się wreszcie-syknąłem.
-Nooo, nie strzelaj fochów-powiedział do mnie Tivel takim tonem, jakim mówił do mnie, kiedy byłem jeszcze podrostkiem i kaleczyłem się w kolana o kamienie.
-To był ciężki dzień, nie uważacie?-Zapytałem.-Ja mam zamiar się przespać i wam radzę to samo. Dobranoc.
-Halo! Przecież o tej porze to ty się dopiero budzisz!
-Nie słyszę cię.
Fantarigo? Heh, moja wena znów się zabiła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz