środa, 2 września 2015

Od Gabriela (c.d. Sylwii)

Kiedy usłyszałem dźwięk, jakby coś się rozbiło pod moimi drzwiami na początku pomyślałem, że dwa drapieżne ptaki walczyły ze sobą i jeden spadł na ziemię. Jednak kiedy wyjrzałem przez okno na piętrze doszedłem do wniosku, że kształt jest za duży jak na ptaka. Zbiegłem po schodach i z małym sztyletem wyszedłem poza dom. Mało co się nie roześmiałem kiedy okazało się, że to nieprzytomna i potłuczona Sylwia leży sobie spokojnie pod moimi drzwiami. Na wszelki wypadek trąciłem ją czubkiem ostrza. Nie poruszyła się. Udawała? Nie. Stwierdziłem, że skorzystam z okazji. Z rozprutej ręki walkyrii obficie ciekła krew. Kucnąłem obok nieprzytomnej i zacząłem powoli spijać posokę z jej chłodnej skóry. Nawet nie musiałem wbijać zębów. Kusiło mnie, żeby to zrobić ale gdyby się obudziła i na dodatek mi zwiała, ludzie dowiedzieli by się o mojej prawdziwej tożsamości. Kiedy stwierdziłem, że mam dość (nadal w moim organizmie krążyła krew niedawno zabitej dziewczynki) wróciłem jakby nigdy nic do domu i trzasnąłem drzwiami.

Sylwia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały