wtorek, 8 września 2015

Od Fantarigo (c.d. Feanaro)

Sposób walki Feanaro nie odpowiadał mi zdecydowanie i nie rozumiałam czemu to nie mnie wyzwano na pojedynek. Może trzeba mu było dać tą szpadę, bo przecież wtedy nie schylałby się po miecz, tylko że tu trzeba znać technikę, a o to go nie podejrzewałam. Tym bardziej więc zdziwił mnie jego sukces, ale w ogóle za to nie zdumiała mnie wcale reakcja Kleofasa. Był wściekły. Twarz mu spąsowiała, a w oczach płonęły mu krwawe błyski i patrzył ma mnie wyzywająco. Szczerze powiem że sama chętnie bym się z nim zmierzyła, ale jednak życie stało u mnie wyżej w hierarchii niż zapewnienie sobie pustej satysfakcji.
- Zabić go! - zapytał jeszcze raz elf widząc moje wahanie.
- Nie! Użyjemy go jako zakładnika... jeśli smok się poruszy zabijesz go
Ferro poruszył się jak dźgnięty rozżarzonym żelazem i spiorunował mnie spojrzeniem, ale nie zrobiło to ma mnie wrażenia. Wiedziałam, że nie zaryzykuje życia swojego jeźdźca. Podeszłam do bohatera i pomogłam mu skrępować naszego wroga.
odezwałam się do mężczyzny w myślach po raz pierwszy obniżając barierę.

Spróbowałam namierzyć Seredo i poleciłam mu aby gdzieś się ukryli.
ostrzegłam jeszcze tylko Feanaro bo poczułam że jakiś intruz próbuje się przedrzeć przez naszą linie obrony.
- Nie ładnie tak Panie Kleofasie bezbronnego
Zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Jednak coś nie coś potrafi
Jeszcze raz odwróciłam się do bestii obrzucając je wymownym spojrzeniem i dając jej znak szpadą by nie ważyła się ruszyć. Weszliśmy w las. Wierzchowce podążyły za nami choć potężny gad nie omieszkał ich postraszyć. Gdy przysunął pysk do Tivela jeleń odskoczył gwałtownie. Na Kasjopei jego popisy nie robiły wrażenia, bo była przyzwyczajona do takiego groźnego towarzystwa uniosła więc tylko wyżej łeb i potruchtała dalej. Przedzieranie się przez gąszcz ze związanym mężczyzną, który bynajmniej nie miał ochoty nam czegokolwiek ułatwiać. Byłam wściekła na siebie, ale zdawałam sobie sprawę że smok mimo wszystko mógłby przeżyć i jeszcze bardziej wściekły rozniósł by nas w proch. Gdy dotarliśmy do polany byłam wyczerpana. Oparłam się o kolana oddychając ciężko. Feanaro pilnowała więźnia. W pierwszym odruchu założyłam włosy opadające mi na twarz za ucho, ale zaraz przypomniałam sobie o konieczności ukrywania mojego sekretu. Poprawiłam włosy i rozejrzałam się dookoła. Chyba nikt niczego nie zauważył.
- Kasjopeja rozejrzyj się za jaskinią tylko żeby wejście było nie wielkie takie obyśmy się jakoś wcisnęli i nic ponad to.
Usiadłam na kamieniu. Kleofas dalej wbijał we mnie wściekłe spojrzenie. Feanaro siedział przy ścieżce skąd przyszliśmy i pilnował czy nikt nas nie śledzi.
- Ciężko panią wyczuć pani F - odezwał się wreszcie nasz zakładnik
- Słucham - zwróciłam się do niego dobrotliwie, odpowiedział mi ironicznym uśmiechem. Cisnęło mi się na usta że nie powinien tego robić, bo to specjalność pewnego złośliwego elfa, ale powstrzymałam wymieniając się tylko przez myśli moimi spostrzeżeniami ze znajomym, i natychmiast wyczułam jego rozbawienie. Tym czasem mężczyzna kontynuował.
- Nienawidzę pani i tego tam - wskazał głową Feanaro - ale jednak budzicie mój szacunek...
oznajmiła klacz podchodząc do mnie cichutko. Poszliśmy za nią kawałek aż ujrzeliśmy wąską szczelinę w skale. Poczekałam, aż wszyscy będą bezpieczni i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na więźnia podążyłam za nimi. W samą porę by skrzyć się nim przybył Ferro. Smok pomógł się oswobodzić swojemu towarzyszowi i razem ruszyli na naszą kryjówkę. Mężczyzna wiedział, że sam nie zdoła przecisnąć się do nas, ale miał już plan awaryjny. Potężne cielsko bestii uderzyło skalę. Ziemia się zatrzęsła a drobne odłamki posypały nam się na głowy.
- Brawo pani F -stwierdził Feanaro niejako dając wyraz moim myślą.- teraz wpakowałaś nas w pułapkę i niebo dosłownie wali nam się na głowy
Obdarzył mnie swoim złośliwym uśmieszkiem
- Jakiś plan jest zawsze lepszy niż żaden, a pan chyba nie planował wykazać jakiejkolwiek inicjatywy
- Cóż ja przynajmniej jak nie mam nic do powiedzenia nie odzywam się w przeciwieństwie do co poniektórych
- Naprawdę? znamy się tak długo, a jakoś nie zdążyłam zauważyć, a pana genialne pomysły...- pokręciłam głową
- O uroczo znów mi pani będzie wyrzucać, że próbowałem pomóc, nie ja wpakowałem na s w te kłopoty moje dotychczasowe problemy w porównaniu do tego... - jakby dla potwierdzenia kilka skał spadło z hukiem.
- Cóż - powiedziałam nieco spokojniej - przynajmniej nas nie zabiją, bo wówczas uśmiercą też smoki
- och nie zabiją... będą tylko przypiekać na wolnym ogniu, dusić, wieszać za nadgarstki i tak dalej... rzeczywiście pocieszające
Znów poczułam przypływ złości.
- Ja o nic nie prosiłam...
- A o dotkniecie smoka to kto błagał
- Chciałam zauważyć, że obecnie to pańskie ubezpieczenie... a z każdego więzienia można uciec
- Hej! - krzyknął Tivel - przestańcie się kłócić - że też ja zawsze muszę ratować sytuacje, chodźcie tu na chwilę.
Zaciekawieni zbliżyliśmy się i zajrzeliśmy w grotę którą mam wskazał.
- To jakiś korytarz - szepnęłam
- No to ci dopiero to pani zna takie trudne słowa, bardzo nam pani pomogła...
Gdyby wzrok mógł zabijać to ostrze ironicznie szyderczej miny zatopiło by się w jego sercu po samą rękojeść.
- To co wchodzimy? - zapytał jeleń ignorując nas zupełnie.
- A mamy jakieś wyjście... - westchnęłam
- Nie mamy i to dzięki pani - dorzucił Feanaro.
I tak znaleźliśmy się w wybudowanych przed wiekami podziemiach niepewni co nas tam czeka.
- Jak zawsze - skwitowałam - Z deszczu pod rynnę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały