- Gotowy do lotu... wierzchowce już osiodłane
Zawołałam dość głośno. Elf od razu jednak doskoczył do mnie przyciskając mi dłoń do ust. Ekscytacja związana z perspektywą niezwykłej podróży sprawiała iż zupełnie zatracałam instynkt samozachowawczy i traciłam czujność.
- Ciszej księżniczko... bo nas znajdą i taki bal urządzą
Uśmiechną się złośliwie. W tym czasie mój gad darł niecierpliwie skałę
- Proszę nie naruszać mojej przestrzeni osobistej ... bo z takimi bezwstydnikami też potrafię ładnie zatańczyć - dla podkreślenia rzeczywistego znaczenia tych słów wykonałam kilka próbnych zamachów szpadą zmuszając Elfa do cofnięcia się.
- Wolałbym nie sprawdzać pani zdolności teraz, bo chyba trochę się spieszymy...
- Taaak - stwierdziłam po chwili namysłu - zresztą myślę, że siniaki pod oczami ciężko by wytłumaczyć.... nawet napad rabusiów mógłby nie przejść
Włożyłam nogę w strzemię i wdrapałam się na grzbiet Seredo. Spojrzałam z wysoka na elf który nadal stał w miejscu.
- A pan przepraszam na co czeka... na specjalne zaproszenia, a może trzeba podsadzić.
- Nie czekam po prostu... bo ja tu panią ubezpieczam
- Jasne... a jakbym zamierzała spaść to mam głośno krzyczeć
"Żeby szanowny pan zdążył się odsunąć" - dorzucił głośno w myślach mój towarzysz.
Elf uśmiechną się złośliwie jak to miał w zwyczaju i podszedł do swojego smoka. Gordon przysiadł grzecznie, ale jego jadowity zębaty uśmiech sugerował jakiś niecny podstęp. Cały czas śledząc ruchy bestii. Gdy już staną zadowolony opierając się o strzemię gdy smok niespodziewanie poruszył się i elf w ostatnim momencie zdołał odbić się od jego boku i wylądować na ziemi. Smok zachichotał, a jeździec spiorunował go spojrzeniem. Udał że oddalił się ale zaraz rozpędził się, wbiegł na pobliskie dość pochyłe drzewo i skoczył planując wylądować w siodle,ale złośliwy gad odsunął się i elf wylądował dość twardo na skalistym podłożu.
" No panie Feanaro trzeba mniej pić... zdecydowanie" Usłyszeliśmy jego donośny głos w myślach.
- Dajże mi wreszcie wleźć na to siodło tu gadzino przebrzydła... żmijo oślizgła...
Wrzeszczał elf, a smok uparcie odsuwał się od niego.
- Gordon - poprosiłam uśmiechając się rozbrajająco - pozwól panu usiąść bo go nóżki bolą od biegania
Smok przysiadł grzecznie. Elf zaś obserwując go nieufnie wsiadł wreszcie.
- Mnie to nie chciał słuchać - powiedział z wyrzutem.
- Widocznie jest pan mało przekonywujący... albo ma po prostu brzydsze ząbki... a teraz czas nam w drogę
Smoki machnęły kilka razy skrzydłami i wzniosły się w górę. Opuściłam bariery umysłu i połączyłam się z Seredo. Odczuwałam teraz jego emocje jak swoje własne. Oprócz tego czułam wicher rozwiewający mi włosy. Na włosach osiadały mi kropelki wody gdy wznosiliśmy się ponad chmury. Słońce ogrzewało mi twarz. Czułam się naprawdę wspaniale. Moje marzenie wreszcie się spełniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz