-Ja ci dam. Kopa w srakę dostaniesz i się skończy eldorado.-Odparłem.
Wyrwałem mu z ręki kapelusz i puściłem go.
-Co? Koniec zabawy?
-Zejdź mi z oczu, pierdoło chędożona...
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz-Zaśmiał się-Stawaj do walki.
Nie miałem ochoty na żadne bójki, wiec po prostu rypnąłem go pięścią w pysk. Nie było to w moim stylu, no ale cóż... Złodziej zatoczył się w tył i upadł. Wróciłem do swojego rapiera i wyjąłem go z ziemi. Strzepnąłem kapelusz z brudu i założyłem na głowę. Postanowiłem nie chować miecza. Odwróciłem się, by sprawdzić czy ta sierota ruska zdążyła się już pozbierać. Nie było go tam. Pewnie uciekł, albo schował się na jakimś drzewie. Wzruszyłem ramionami i skierowałem się w stronę wioski.
Po drodze miałem niemiłe przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Przystanąłem i rozejrzałem się. Nigdzie ani śladu koleżki, jednak wiedziałem, że on tu jest.
-Będziesz się teraz kryć po chaszczach jak pedofil czy możne dasz mi w końcu spokój i wrócisz do swojej nory?!-Zawołałem.
Paździochu, kaj się chowasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz