- Cóż skoro nas nie słyszysz to pewnie nie zainteresuje cię to co chcę powiedzieć na temat mojego pobytu u smoczych jeźdźców
Powiedziałam to najbardziej bezbarwnym i obojętnym głosem na który mogłam się zdobyć mając nerwy napięte jak postronki. Na szczęścicie osiągnęłam to co chciałam, bo Feanaro ożywił się i usiadł przodem do mnie bacznie śledząc moje ruchy. Krążyłam chwilę po jaskini aż wreszcie spoczęłam na przeciwko niego. Dałam znak smokom, by do nas dołączyły. Mężczyzna spojrzał an nie dość niechętnie i zadrżał lekko.Tivel nie czekał nawet na zaproszenie, bo już układał się obok swojego przyjaciela opierając pysk na jego ramieniu. Elf próbował go odtrącić żartobliwie, ale zwierze fuknęło tylko gniewnie wywołując uśmiech na twarzy towarzysza.
- Tak więc - zaczęłam wytężając wszystkie swe zdolności nabyte w czasie pobytu u Emeryka. - chcę wam udzielić kilku wyjaśnień...
- No wypadałoby... - rzucił elf. Odpowiedziało mu stłumione gardłowe warknięcie Gordona.
- Każdy smok ma swojego jeźdźca przeznaczonego mu z woli losu i gdy znajdzie się w jego pobliżu natychmiast wykluwa się. Wówczas dochodzi do pierwszego kontaktu zwierzęcia z człowiekiem bądź elfem (przy czym to drugie zdarza się nawet częściej). Gdy jeździec dotknie smoka znakiem niezadzierzgniętej w ten sposób więzi jest znak, który powstaje na dłoni. - podwinęłam rękaw ukazując blade znamię przypominające coś an pograniczu strzały, a litery F. Feanaro skrzywił się i chwycił za brzuch. Najwidoczniej przypomniała mu się bolesna pamiątka spotkania z Dianą.-Dość powszechną jego cechą jest fakt, iż ostrzega przed niebezpieczeństwem...
- Taki system wczesnego ostrzegania, jak ogniska rozpalane na wzgórzach... ale panie nawet taka technika nie powstrzyma przed pakowaniem się w kłopoty
Wygłosiwszy tą mądrość życiową okrasił ją złośliwym uśmieszkiem. Odpowiedziałam prawie tym samym, tylko że moja mina była nieco bardziej kwaśna.
- Pewnie i tak, ale niestety u mnie to nie działa. Mój smok nie jest dorosły... ale nie o tym miałam mówić. Więc nie jest to stan naturalny, bo smoki jeźdźców dorastają znacznie szybciej i tak naprawdę Seredo byłby już ogromnym gadem - spostrzegłam iż słuchacz wzdrygnął się nerwowo - gdyby nie to że ma brata bliźniaka. Początkowo myślano, iż po prostu spartaczyłam robotę i upuściłam jajo, aż Emeryk uświadomił mi ze ponieważ to bliźniacy to jeźdźców tez musi być dwóch...
Zamilkłam, aby zaczerpnąć oddechu i dać mu czas do namysłu.
- No dobra - odezwał się wreszcie - ale co to ma wspólnego z tobą...
Zamiast odpowiedzi wpatrzyłam się w niego błagalnym wyczekującym wzrokiem. Nie wiem czy zrozumiał aluzje ale po chwili zapytał drżącym głosem cofając się niepewnie.
- Czego ty ode mnie oczekujesz?
- Chce po prostu żebyś zaznajomił się z Gordonem...
- Chyba śnisz! - odpowiedzieli chórem smok i elf.
- No Gordon podejdź do pana Feanaro - pchnęłam go lekko do przodu, ale mój znajomy skoczył jak oparzony uciekając w przeciwny kąt jaskini.
- Nie chcę mieć nic wspólnego ze smokami i znamionami i... - zapowietrzył się i aż schylił się opierając dłonie na kolanach. Oddychał szybko i płytko. Gordon zaś rozochocony zaczął powoli zbliżać się unosząc głowę.
- No widzi pan, panie Feanaro on pana lubi no proszę go dotknąć...
- Bzdura - parsknął Gordon - niech tylko zbliży do mnie te swoje tłuste brudne łapska, a odgryzę mu paluszki
- Tak, a ja cię nadzieję na rożen, szaszłyk z ciebie zrobię... - zagroził elf wymachując groźnie włócznią.
- Nie zdążysz - smok podleciał i chwyciwszy strzałę pyskiem złamał ją na pół.
- Ty barbarzyńco, toż taką strzałę zrobić to sztuka...
- dla takiego fajtłapy nie wątpię... Ty nawet torby nie potrafisz trzymać jak nalerzy tylko telepiesz na wszystkie strony
- Czekaj no jak cie złapię to ci łuski na lewą stronę wywrócę
- nie dasz rady... Oj uważaj bo się spocisz i zasapiesz
Teraz to elf był w natarciu. Ganiali się dookoła jaskini i robili przy tym tyle hałasu.
Przez moment udało mi się utrzymać Gordona w miejscu łapiąc go za ogon, ale zaraz podniósł taką wrzawę.
- Pomocy - wrzeszczał - Ratunku! smok w niewolę popadł.
Nagle rozległ się odległy ryk wstrząsając czubkami drzew.
- O widzicie ten smoczy jeździec się niecierpliwi, a ja nie odeślę go dopóki nie skończymy tego eksperymentu... no podać sobie łapki na zgodę
Fenaro już chciał wyciągnąć rękę gdy Gordon wyrwał mi się i kłapnął zębami ledwie o parę centymetrów mijając jego dłoń.
- Widzieliście - oburzył się - chciał mnie ugryźć dziadyga
- Błagam - rzuciłam tonem desperata - skończcie ten cyrk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz