środa, 23 września 2015

Od Feanaro (c.d. Fantarigo)

-Jak sobie pani życzy-powiedziałem.-Gdzie to pudełko?
-Nie zapominaj o gryzącym ubranku... tak bardzo wżyna się w skórę... znowu będziesz się drapał jak zapchlony kot-zaśmiał się Gordon, jednak zmusiłem się, żeby go zignorować.
-I tak trzeba by wnieść kilka poprawek do tych ubrań. Może dałoby się jakoś poprawić ich komfort-dodała Fantarigo.
-A więc wyruszam-krzyknąłem i sztywnym, marszowym krokiem zacząłem iść w stronę, gdzie wydawało mi się, że znajdę targ czy cokolwiek temu podobnego.
-Gdzie?-Zapytał Gordon.
-Ty jesteś głuchy, czy pierdolnięty? Na targ idę-fuknąłem. Starałem się okazywać smokowi wyraźnie moją niechęć, zwłaszcza po wydarzeniach, które przyniosły ze sobą poprzednie dni.
-Nie słuchałem-smok w locie dogonił mnie szybko, bo nie bardzo się spieszyłem.
-Zauważyłem.
-To ja idę z tobą. Przecież nie zostanę z tamtymi. To ty jesteś moim jeźdźcem.
-Nie idziesz ze mną, lizusie.
-Ej no, będę się nudził.
-To poćwicz sobie z Seredo. Ja nie jestem od wymyślania tobie zajęć.
-Teraz już jesteś. Zgódź się.
-Nie. Jak ja mam cię niby na targ przemycić? Bez zdolności Tivela ledwo co ja sam wtopię się w tłum!
-No to będę cię ubezpieczał a w razie czego przypalę kilku gwardzistów i będzie dobrze!
-Czemu aż tak bardzo ci zależy?
-A tak jakoś...
Przewróciłem oczami. Argument nie do przebicia.
-No, dobra. Ale nie właź mi pod nogi, bo cię wygonię-westchnąłem.
-Taaaak!-Ryknął Gordon i spróbował mnie w locie porwać z ziemi, ale mu się wyrwałem.
-Dzięki, ale pójdę sam.
-Ja przecież cię szybko na ten targ zaniosę.
-Jeszcze byś się zdziwił, jaki umiem być szybki.
-To co, ścigamy się? Do tamtych drzew-smok wskazał łbem kilka roślin na horyzoncie.
-Ścigamy się.
Nie czekając na sygnał startu (którego żadne z nas nie zaproponowało), obydwoje puściliśmy się pędem przed siebie. Ja biegłem, Gordon leciał. Co prawda, był szybki, ale ja nie zostawałem w tyle. Nie na darmo Tivel kiedy byłem mały przez pół dnia ganiał mnie dookoła lasu. Do tego dodać trzeba jeszcze ponadprzeciętną, elfią szybkość i mamy biegacza idealnego. Co prawda, smok był najbardziej wymagającym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek przyszło mi się ścigać, więc zacząłem się męczyć szybciej, niż powinienem. Musiałem też uważać na każdy kamyczek czy wystający korzeń, bo byle potknięcie już nie mówiąc o wywaleniu się mogło zadecydować o tym, kto zostanie zwycięzcą. Gordonowi też powoli kończyły się rezerwy energii, więc użył podstępu. Podleciał bardzo blisko mnie, złapał za kołnierz, sprowadził do parteru i śmiejąc się, poleciał dalej. Wstałem z ziemi, otrzepałem się i zacząłem wyciągać nogi jeszcze szybciej, wrzeszcząc jak głupi, przeklinając smoka. Dystans między nami jednak nie zmieniał się. Gordon jako pierwszy dotarł do wyznaczonej mety. Zadowolony z siebie przysiadł na grubej gałęzi rozłożystego dębu i wbił we mnie szydercze spojrzenie swoich czerwonych oczu.
-Gnido! Paskudo! Gadzie wstrętny!-Zaśmiałem się, kiedy udało mi się do niego dotrzeć.-Żeby tak oszukiwać... ciekaw jestem, kto cię tego tak nauczył.
-Ty, podczas naszych pojedynków. Możesz to uznać za rewanż-uśmiechnął się smok.
-Czyli, że chciałeś ze mną iść na targ tylko po to, żeby móc się zemścić na pojedynki? Sam mówiłeś, że to było kupę czasu temu.
-Mówiłem po to, żeby cię zmylić. A odpowiadając na twoje poprzednie pytanie: taki miałem zamiar ale stwierdziłem, że zaszczycę cię swoją obecnością.
-Wielki mi zaszczyt.
-Traktuj to jak nagrodę pocieszenia. Znaj moją łaskawość.
-O, wielki łaskawco!-Krzyknąłem i ukłoniłem się, mało co nie dotykając nosem ziemi. Gordon widząc to, zaśmiał się głośno.
-Dobra, trzeba wreszcie iść na ten targ-powiedziałem.-Jako, że byłeś szybszy, to mnie tam zaniesiesz na rękach.
-Ale...
-Co, wypierasz się tego, że jesteś ode mnie lepszy?
-Przecież...
-Wypierasz się tego, że gnany honorem zażądałeś rewanżu i pokonałeś mnie?
-Nie...
-No, to na co czekasz?
Smok fuknął pod nosem i ponownie złapał mnie za kołnierz.
-Nie myśl, że to koniec-powiedział i wzbił się w powietrze.

Fantarigo? Nie wiem, co tu napisać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały