wtorek, 1 września 2015

Od Feanaro (do Raphaela)

Od kilku dni planowałem poważniejszy skok. Żarcia co prawda miałem pod dostatkiem, ale kończyło mi się dobre wino i strzały a jakoś nie zawracałem sobie głowy przygotowaniem materiału na nowe. Z przeszpiegów Tivela w okolicach wioski dowiedziałem się, że przez las ma przejeżdżać grupa kupców z towarami. Pięknie, tego mi było trzeba. Nawet nie musiałem się zbyt przygotowywać bo typ ludzi, jakim są kupcy nie słynął ze zbytniej zaradności ani inteligencji. Przyczaiłem się na drzewie a kiedy przejechała karawana, wparowałem w gromadkę z głośnym hukiem, zwinąłem co się dało i zwiałem, jak to mam w zwyczaju. Zadowolony z siebie szedłem w kierunku domu kiedy usłyszałem szelest między drzewami. Przyspieszyłem kroku. Wtedy usłyszałem męski głos:
-Stój!
Zaśmiałem się szyderczo.
-Złap mnie-powiedziałem i puściłem się pędem przed siebie. Kimkolwiek był tajemniczy facet z krzaczków, nie miał szans mnie złapać.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Xat nasz potężny i wspaniały