"No postarałaś się" - pochwalił mnie w myślach.
"Chcesz przymierzyć" uśmiechnęłam się biorąc ze stojaka ciężkie siodło, które niemal przygniatało mnie do ziemi.
"Z takim piórkiem rady sobie nie dasz" żartował smok
"Wiesz jesteśmy trochę innej postury" chciałam by zabrzmiało to dwuznacznie
"Sugerujesz że jestem gruby" uchwycił w lot mój towarzysz udając, że się obraża. Ostatecznie pomógł mi pyskiem założyć sobie sidło na grzbiet. Prezentował się pięknie. Pogładziłam jego szyje dłonią czując przyjemne ciepło pulsujące od znamienia. Z trudem powstrzymałam się by nie dosiąść bestii. Czułam jednak iż będzie to nie uczciwe względem Feanaro. Nie zamierzałam jednak bezczynnie czekać. Uznałam, iż wyjdę mężczyźnie na spotkanie i razem wrócimy na smokach. Czułam, że taki sprzęt ewakuacyjny może się przydać. Jakoś nie wierzyłam, by wszystko przebiegło bez kłopotu. Przymocowałam drugie siodło na pierwsze. Był to jedyny sposób by je przetransportować. Nie miałam ochoty wzywać Gordona, by wracał. Mógł być potrzebny elfowi. Koło nas wylądowała Kasjopeja.
"Powinno się udać... tak jak przypuszczałaś to bal maskowy... tylko, że będą też przedstawiciele czarnych kotów... cała impreza jest z okazji urodzin królewskiego syna i obchodzi się ją w całym kraju... możesz powiedzieć że jesteście hrabiami poza swoim miastem, a nie chcieliście przegapić tak ważnej uroczystości... Hasło brzmi: "Purpura znów zasiadły na tronie nowego pokolenia" a odzew "Tak się stało z woli niebios i przeznaczenia" no chyba je nawet znasz... "
"Dobrze, a teraz mam jeszcze jedną prośbę... zechcesz pójść do miasta i w razie czego pomóc Feanaro, ja poszukam jakiegoś skalistego miejsca gdzie zaczekam ze smokami... rozumiesz nie chcę zostawiać śladów"
Klacz skinęła głową na pożegnanie i popędziła przed siebie. Ta bezczynność jaka pewnie nastała po moim odejściu wyraźnie dała jej się we znaki. Teraz była pełna energii. Seredo poleciał górą, a ja pobiegłam przez las. Wreszcie znalazłam odpowiednie miejsce i naprowadziłam an nie smoki. Gordon był raczej niechętny do pomocy. Musiałam nieźle się namęczyć żeby wreszcie założyć siodło, a i mając je na grzbiecie wyglądał jakby planował je zerwać przy pierwszej okazji. W oczach potężnego gada widziałam jednak iskry niepewności. Wreszcie osiadłam opierając się o łapę mojego towarzysza. Nie zamierzałam przyspieszać wydarzeń. Wiedziałam ze mój brak zaufania będzie plamą na honorze elfa więc postanowiła tym razem grzecznie poczekać. Choć byłam prawie pewna że przyleci na grzbiecie Kasjopei ścigany przez chmarę gwardzistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz