Nie odpowiedziałem, bo w zasadzie to nie musiałem, tylko uśmiechnąłem się wrednie pod nosem. Dalej patrzyłem się na Sylwię. Miałem ochotę trochę ją pognębić gdyby nie fakt, że już byłem tak nażarty, że ledwo co zachowałem dawną zwinność ruchów.
-Ależ odkrycie. Nie po to tupię jak jakiś słoń z nadwagą, żebyś ty to puściła mimo uszu-zaśmiałem się szyderczo. Nie doczekałem się odpowiedzi.
-Jak ci się podoba tutaj?-Zapytałem.-Myślisz, że kolor ścian pasuje mi do koloru włosów? Wy, kobiety powinnyście się znać na tych sprawach.
Sylwia podniosła głowę na tyle, na ile pozwalały jej łańcuchy. Gdyby nie to, że miała związane oczy, pewnie patrzyłaby na mnie pełnym nienawiści wzrokiem. Jej wyraz twarzy mówił tylko: "no chyba sobie, kurwa, ze mnie żartujesz, gnido".
-Lepiej się przyzwyczajaj, bo sobie tu trochę posiedzisz. Jakbyś potrzebowała podusię do spania albo bajeczkę na dobranoc to nie wołaj, bo i tak nikt nie przyjdzie.
Sylwuś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz